W Polsce rządy nie upadają pod naciskiem opozycji, ale pod wpływem wewnętrznych chorób i wewnątrzpartyjnych implozji. AWS nie odeszła w niesławie dlatego, że – jak powszechnie się przyjmuje – dokonywała rewolucyjnych reform, lecz z powodu afer i wewnętrznej degeneracji. SLD zabili baronowie. PiS w latach 2005–2007 zagrało się na śmierć w swoich wojnach z LPR i Samoobroną, a PO przegrała wybory w 2015 dlatego, że ludzie mieli już dość arogancji jej działaczy.
Rząd silny słabością opozycji
Dlatego jeśli gdzieś wypatrywać zwiastunów nadciągającej za parę lat klęski obecnej ekipy rządzącej, to nie w działaniach opozycji, ale w ruchach wewnętrznych w ramach obozu władzy. A tu zaczynają dziać się rzeczy ciekawe, które występują zawsze u rządzących i zawsze prowadzą do przegranej.
Najbardziej zauważalną z nich jest coraz bardziej ujawniająca się arogancja. Pisałem już o tym na łamach „Rzeczpospolitej", więc nie ma sensu się powtarzać. Mówiąc obrazowo – Bartłomiej Misiewicz więcej zaszkodził tej ekipie niż cała opozycja razem wzięta. Dominik Tarczyński wystawiający swoją stopę z jacuzzi czy pędzący przez Polskę na złamanie karku członkowie gabinetu niszczą systematycznie obraz ekipy PiS jako służącej ludziom i ich słuchającej. Arogancję widać coraz wyraźniej. A ona się średnio sprzedaje w wyborach.
Do tego dochodzi poczucie bezkarności, bowiem sondaże są relatywnie zadowalające. Mogłyby być wyższe (zwłaszcza po tych transferach socjalnych, których dokonał rząd Beaty Szydło), ale cokolwiek zrobią pisowcy, to i tak stoją sobie one spokojnie powyżej progu 30 proc. Wydaje się, że – podobnie jak przez lata w przypadku PO – nowa ekipa jest teflonowa i nic jej nie jest w stanie zaszkodzić. Notowania są niezmiennie co najmniej zadowalające. To rozzuchwala i osłabia czujność.
Rozwibrowana spójność
Ale zaczęły się w obozie rządzącym objawiać procesy, które są dla każdej ekipy sprawującej władzę zabójcze. To po części uleganie lobbystom, konsumowanie renty władzy, rozsmakowywanie się w jej sprawowaniu. Zaobserwować można także jakieś ruchy robaczkowe w postaci delikatnej krytyki poczynań partii – a to u Jarosława Gowina, a to u posła Krzysztofa Łapińskiego. To zawsze zachęca innych do mniejszej czy większej niesubordynacji i w efekcie rozwibrowuje spójność całego obozu.