– Nie osiągnęliśmy satysfakcjonującego nas rezultatu – uzasadniał w piątek Donald Tusk odrzucenie amerykańskiej oferty w sprawie tarczy antyrakietowej. Jego zdaniem umieszczenie jej w Polsce narażałoby nasz kraj na ryzyko, którego oferta USA nie rekompensuje.
Zanim ogłoszono decyzję, przez kilkanaście godzin trwały gorączkowe konsultacje. Rano w Kancelarii Premiera pojawili się szef MSWiA Grzegorz Schetyna, szef MON Bogusław Klich i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Potem Sikorski i Klich udali się do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie z szefową Kancelarii Prezydenta Anną Fotygą. Kilkadziesiąt minut później Lech Kaczyński wezwał głównego negocjatora Witolda Waszczykowskiego oraz szefa MSZ i wypytywał ich o ofertę USA. Przedstawiciele rządu zapewniają, że negocjacje nie zostały zakończone. – To sprytne odbicie piłki na stronę amerykańską. Polska mówi: niczego nie zrywamy i teraz ruch należy do USA – tłumaczy „Rz” Wess Mitchell, dyrektor Ośrodka Analiz Polityki Europejskiej (CEPA) w Waszyngtonie.
Departament Stanu USA też nie mówi o końcu negocjacji. – Uważnie studiujemy oświadczenie premiera – powiedział rzecznik Sean McCormack.
Nie uzyskaliśmy gwarancji wzmocnienia bezpieczeństwa Polski. Jesteśmy wciąż gotowi do współpracy, ale czekamy na deklarację i odpowiedź Amerykanów.
Niesfinalizowanie projektu oznaczałoby chichot historii – po upadku komunizmu Rosja ma wpływ na to, co się dzieje w sferze bezpieczeństwa w Polsce.