Litewskie władze z coraz większym niepokojem spoglądają na przedłużające się negocjacje Polski z USA. Wilno wciąż ma nadzieję, że tarcza znajdzie się w Polsce, co wzmocni bezpieczeństwo całego regionu bez narażania Litwy na gniew ze strony Rosji.
– Liczymy, że wasze negocjacje skończą się sukcesem. Ale trzeba pamiętać, że Litwa boi się, że zostanie na lodzie. My również potrzebujemy środków, które zapewnią nam odpowiedni poziom bezpieczeństwa. To, co się dzieje w Rosji, zmusza nas do szukania adekwatnych rozwiązań. Trzeba otwarcie powiedzieć, że cztery samoloty NATO, które strzegą przestrzeni powietrznej państw bałtyckich, to karykatura obrony przeciwlotniczej – tłumaczy „Rz” Emanuelis Zingeris, przewodniczący podkomitetu litewskiego Sejmu ds. stosunków z sąsiednimi państwami.
Jeszcze niedawno litewskie władze wydawały sprzeczne komunikaty w sprawie tarczy antyrakietowej. Kiedy media ujawniły, że Litwa jest zainteresowana tarczą, władze w Wilnie zaczęły zapewniać, że nie prowadzą na ten temat żadnych rozmów z Amerykanami. Dawały jedynie do zrozumienia, że w przypadku niepowodzenia negocjacji polsko-amerykańskich byłyby zainteresowane tym projektem.
11 lipca prezydent Valdas Adamkus oznajmił, że jest przeciwny umieszczaniu tarczy na Litwie. Jednak już tydzień później w wywiadzie dla argentyńskiego dziennika „Nacion” stwierdził, że „Litwa w razie potrzeby jest gotowa uczestniczyć w rozmieszczeniu elementów tarczy”. Zarówno prezydent, jak i przedstawiciele rządu mówią już zgodnie, że obecność amerykańskiej bazy wzmocniłaby bezpieczeństwo Litwy i całego regionu.
Litewski dziennik „Kauno diena” podał w połowie lipca przypuszczalne lokalizacje amerykańskich wyrzutni na Litwie. Zdaniem gazety można by je umieścić w byłych sowieckich bazach rakietowych albo na północnym zachodzie – w Plokštine koło Plunge lub w centrum kraju w okolicy Janowa (Jonava) czy Wiłkomierza (Ukmerge). Mówi się też o Nemisrecie nad Bałtykiem.