Że w kokpicie oprócz czteroosobowej załogi słychać głosy dwóch osób spoza niej. Jedna to gen. Andrzej Błasik – szef Sił Powietrznych, który był tam do końca. Druga – dotąd nie zidentyfikowana – miała pytać, czy lot będzie opóźniony. Piloci – według informacji Edmunda Klicha, polskiego przedstawiciela przy MAK, lądowali mimo mgły i z pełną świadomością zeszli na wysokość 20 m nad ziemią. Będąc na ok. 80 m, drugi z pilotów miał powiedzieć „odchodzimy” (tak podała TVN 24), co mogło oznaczać rezygnację z lądowania. Tuż przed katastrofą pierwszy pilot miał stwierdzić: „nie damy rady” ( tak podają rosyjskie media). Jakie słowa padły naprawdę? Wyjaśnią zapisy.
– To materiał o zasadniczym znaczeniu. Będzie z niego wiadomo, kto i co powiedział w danej sekundzie lotu. Analiza tych wypowiedzi z niemal stuprocentową pewnością pozwoli odtworzyć ostatnie pół godziny lotu, a w tym stan świadomości załogi: czy wiedziała, na jakiej wysokości się znajduje? – mówi Tomasz Hypki, ekspert lotnictwa.
– Do pełnego wyjaśnienia przyczyn katastrofy niezbędne są wszystkie zapisy rejestratorów, w tym techniczne, dotyczące pracy samolotu – zaznacza płk Piotr Łukaszewicz, pilot i ekspert lotniczy.
Kiedy zapisy pozna opinia publiczna? – Jeśli stenogramy rozmów z kokpitu Tu-154 będą tylko materiałem Komisji Badania Wypadków Lotniczych, decyzję o ich upublicznieniu wyda szef komisji w porozumieniu z premierem. Jeśli będzie to materiał dowodowy, zdecyduje prokurator – uważa minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Krzysztof Parulski, naczelny prokurator wojskowy, zapowiedział, że we wtorek prokuratura może się odnieść do ewentualnego ujawnienia zapisu stenogramów. Ale zaznaczył, że samo ujawnienie leży w gestii komisji, którą kieruje Miller.
Wojskowa prokuratura prowadząca śledztwo czeka jednak głównie na kopie nagrań z czarnej skrzynki. – Są niezbędne do tego, by zlecić badania fonoskopijne – mówi „Rz” Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego.