Działacze „S" zapewniają, że nie chcą walczyć z umowami czasowymi, tylko z patologiami na rynku pracy.
- Bo dzisiaj już co druga umowa jest czasowa - mówi rzecznik „S" Marek Lewandowski. - Liczymy na to, że Komisja Europejska uzna nasze uwagi i pomoże wymusić narządzie zmianę tych przepisów.
Zdaniem związkowców nasze regulacje dotyczące umów czasowych są niezgodne z duchem europejskiej dyrektywy z 1999 r., której celem było ograniczenie takich umów.
Chodzi np. o przepis, który stanowi, że pracodawca może zatrudniać pracownika na czas określony tylko dwa razy z rzędu, a trzecia umowa z mocy prawa staje się umową na czas nieokreślony pod warunkiem, że od wygaśnięcia poprzedniej nie minął miesiąc. Związkowcy uważają, że ten okres powinien być wydłużony, bo pracodawcy łatwo omijają przepisy. Zatrudniają pracownika na umowę o dzieło, a po miesiącu ponownie mogą zawrzeć z nim umowę na czas określony.
"S" domaga się też, by przepisami dotyczącymi umów czasowych objąć umowy-zlecenia i o dzieło, czyli tzw. śmieciowe. - To też jest praca na czas określony, tyle że wykonywana na gorszych warunkach, bo pracownicy nie dostają świadectw pracy i nie są później w stanie udokumentować swojego doświadczenia zawodowego, no i nie mają poczucia stabilności ekonomicznej - tłumaczy Lewandowski.