Błaszczykowski: Chcę pozostać normalny

Jakub Błaszczykowski o tym, jak ludzie się zmieniają, braku kultury i nagonce na Ludovica Obraniaka.

Publikacja: 19.03.2013 23:50

Rz: Jest jak przed Anglią, znowu od wyniku meczu zależy los polskiej piłki?

Jakub Błaszczykowski: Mam wrażenie, że tak jest przed każdym ważnym spotkaniem. To z Ukrainą rzeczywiście jest kluczowe, a polska mentalność spowoduje, że po ostatnim gwizdku albo będziemy bohaterami, albo ludzie będą nas deptać. Jestem zmęczony mediami, ciągłym mówieniem jak będzie, spekulowaniem. Liczy się pierwszy gwizdek, wtedy trzeba pokazać, co się potrafi. Co z tego, jeśli teraz powiem, że na pewno wygramy? Boisko pokaże, kto jest lepszy.

Dlaczego jest pan zmęczony mediami?

Zastanawiam się o co chodzi we współczesnej telewizji, gazetach czy Internecie, i nie znam odpowiedzi. Liczy się sensacyjny tytuł, kto ile razy kliknie. Mam wrażenie, że jesteśmy w momencie przesilenia, że to wszystko zabrnęło za daleko. Nauczyłem się oceniać ludzi dopiero po tym, jak ich poznam, a nie na podstawie opinii, a w Polsce nie ma w mediach żadnych norm, za mało jest kultury. Wydaje mi się, że dziennikarze jeszcze niedawno mieli lepszy kontakt z piłkarzami, ale trochę się to urwało. Nabraliśmy do siebie dystansu i patrzymy podejrzliwie.

A co zrobiliście przez pół roku, jako reprezentacja, żeby utrzymać pozytywną atmosferę, którą wytworzył remis z Anglią? Przegraliście z Urugwajem, ale też z przeciętną Irlandią.

Patrząc na same wyniki, ma pan rację. Irlandczycy to nie są wirtuozi, pokonali nas walką, chociaż w pierwszej połowie mieliśmy przecież doskonałe sytuacje do strzelenia gola. Bez goli nie wygrasz, układ zamknięty. Może rzeczywiście problem leży trochę w naszej mentalności, może nie potrafimy grać meczów towarzyskich, ale chyba nie można po jednym meczu wszystkiego przekreślać i widzieć w ciemnych barwach?

Pracujecie w Dortmundzie z psychologiem?

Tak, jest na stałe w sztabie. Nie korzystam, nie mam potrzeby. To zresztą chyba właśnie zadanie psychologa, żeby reagować, gdy widzi, że coś jest nie tak. Ma wyłapywać jednostki z problemami. Chłodna ocena z boku w takiej sytuacji jest najlepsza. Pomaga odnaleźć się również wtedy, gdy ma się problemy w domu.

Może w kadrze przydałby się taki specjalista, może Robertowi Lewandowskiemu łatwiej byłoby przełamać nieskuteczność?

Bardzo dobrze wspominam współpracę z Pawłem Habratem podczas mistrzostw Europy, czasami rozładowanie emocji w trakcie rozmowy pomaga. Chociaż z drugiej strony w reprezentacji jest wielu zawodników, którzy w futbolu są od lat i wiedzą, jak sobie radzić. Naszej słabości nie szukałbym w głowie. Nie jest tak, że komuś się nie chce. Robert w klubie naprawdę ma więcej okazji, jak dwie zmarnuje, za chwilę będą dwie lepsze. Możliwości Borussii w ataku naprawdę są ogromne.

Radosław Majewski ma zastąpić Ludovica Obraniaka, bo trener liczy na jego lepszą współpracę z Lewandowskim?

Powiem wprost – patrząc na to, co się teraz dzieje wokół Ludovica, stoję za nim murem. Krytyki, która go dotyka, jest za dużo, nie zasłużył sobie na to wszystko, co robi się z nim w mediach. Jeśli będzie taka potrzeba, będę go bronił.

A co do Majewskiego, to już wcześniej, jeszcze za czasów Leo Beenhakkera, pokazał, że ma nieprzeciętną technikę i świetnie sobie radzi. Wydawało się, że z takimi warunkami fizycznymi nie ma czego szukać w drugiej lidze angielskiej, a jakoś się utrzymał. Nie wiem, czy zagra z Ukrainą, kiedyś z Robertem nawet ja grałem w ataku i nieźle nam to wychodziło. Zobaczymy, na jakie rozwiązanie zdecyduje się trener.

Obraniak stał się kozłem ofiarnym?

W pewnym sensie tak to odbieram. Nie zrzucajmy winy za ostatnie niepowodzenia na jednego chłopaka. Cała drużyna musi się teraz podnieść i zrobimy to w piątek. To będzie ten dzień, kiedy pokażemy, co mamy najlepszego, i wygramy z Ukrainą.

Bartosz Salamon to przyszłość czy teraźniejszość?

Niedługo się przekonamy. Ale zrobiliśmy krok do przodu, nie wszystko dostaniemy od razu, nie wszyscy zrobią za granicą karierę, ale przykład Bartka pokazuje, że wielkie firmy nie boją się polskich nazwisk. Mówimy przecież o Milanie. Kiedyś mieliśmy z tym problem, teraz ścieżka została przetarta i trzeba to wykorzystać.

Do drużyny wrócił Artur Boruc. Zmienił się?

Mam takie wrażenie, ale to naturalne z racji wieku, doświadczeń, tego co przeżył. Ja chyba też się zmieniłem od debiutu w reprezentacji. Ogólnie dojrzałem.

Wcześniej wiele rzeczy mnie denerwowało, traciłem czas na sprawy, na które nie powinienem zwracać uwagi. Na krytykę, opinie dziennikarzy. Teraz podchodzę do tego z dystansem, wiem co jest ważne, a co nie.

Dziecko pana zmieniło?

Pokażemy, co mamy najlepszego i wygramy z Ukrainą

To następny etap w moim życiu. Jak ktoś nie ma dziecka, jest swobodny, bez większych obowiązków. Można robić, co się chce. Potem życie się zmienia, musisz wszystko podporządkować osobie, która daje tak wiele radości. To jest fajne, że można się dzielić swoim szczęściem.

Rozpieszcza pan córkę, bał się pan, że tak będzie.

Trochę rozpieszczam. Żona się ze mnie śmieje, że zwracam dziecku uwagę raz, drugi, trzeci, a potem i tak robię tak, jak chciało. Często mnie nie ma w domu, mała tęskni, a też byłem kiedyś dzieckiem i pamiętam, jak potrzebowałem takiej bliskości. Dlatego chcę dać jak najwięcej. Może to błąd, że chcę nadrobić czas mojej nieobecności, bo staje się dla dziecka ważniejszy od tych osób, które są z nim na co dzień.

Z drugiej strony – co mam robić? Wracać do domu i siedzieć? Wychowanie to nie jest taka prosta sprawa.

Dziecko często przeszkadza w karierze, u pana jest odwrotnie. Od ponad roku ciągle idzie pan w górę.

Nie uważam, że to głównie dzięki dziecku. Żona wie, że rano muszę wstać wyspany, więc nocne obowiązki bierze na siebie. Kosztuje ją to bardzo dużo wysiłku, ale jest wyrozumiała. To, że jestem w takiej formie, to w dużej mierze jej zasługa.

Ciągle się mówi, że z Borussii odejdzie Lewandowski, a przecież pan latem także miał oferty. Niektórzy mają przeczucie, że pana transfer przyjdzie szybciej niż Roberta, że po trzech świetnych sezonach w Borussii pora na zmiany.

Może mają nosa, zobaczymy. W życiu piłkarza nigdy nie wiesz, co będzie dalej, co cię czeka w nowym otoczeniu. Łatwo się pomylić.

Reklama Opla z udziałem pana, Lewandowskiego i Łukasza Piszczka robi w Polsce furorę. To, że „Lewy siada z tyłu" pokazuje trochę więcej prawdy o naszej reprezentacji?

Pewnie o to chodziło, żeby ludzie snuli swoje domysły. Reklama jest fajna, pokazuje, że mamy do wszystkiego dystans, a nasze relacje – dobre czy złe – nie przekładają się na boisko.

Po fatalnym losowaniu fazy grupowej, w fazie pucharowej Ligi Mistrzów Borussia ma szczęście – najpierw Szachtar, teraz Malaga...

Chyba tak to jest, że z fartem w życiu wychodzi się na zero. Wiadomo jednak, że nie będzie już następnego losowania, po którym będzie tak różowo. W półfinale znajdą się same gigantyczne kluby. Malaga też nie jest słaba. Oczywiście mogliśmy gorzej trafić, ale żaden rywal się przed nami nie położy.

To, że nie liczycie się już w walce o mistrzostwo Niemiec, może pomóc dojść do finału Ligi Mistrzów?

Spokojnie, o drugie miejsce w Bundeslidze będziemy musieli walczyć do samego końca. A co do Ligi Mistrzów, to wierzę, że stać nas na finał, ale na razie nie wybiegam tak daleko myślami. Na razie nie koncentruję się nawet na Maladze, tylko na Ukrainie.

Na pewno zagra pan w piątek? Od przyjazdu na zgrupowanie ćwiczył pan indywidualnie.

Od jakiegoś czasu mam problemy z mięśniami brzucha. Nic poważnego, ale uciążliwa sprawa, bo nie da się przyspieszyć powrotu do pełnej dyspozycji. Na piątek na pewno będę jednak w formie.

Ostatnio Wojciech Szczęsny pochwalił się, w co lokuje zarobione pieniądze. Polscy piłkarze przestają mieć problem z rozmowami na takie tematy?

To sprawa indywidualna każdego zawodnika. Po co komu wiedzieć, co ja mam i gdzie? Mam trochę inne podejście do życia. Staram się stać z daleka od medialnej sławy. Ja o to nie zabiegam, nie zależy mi, odcinam się od tego, bo chcę pozostać normalny, mieć spokojne życie.

Ukraina bez Jewhena Konoplianki

Najlepszy ukraiński piłkarz jest kontuzjowany i odjechał już ze zgrupowania w Kijowie.

Konoplianka, bohater jesiennego meczu eliminacyjnego z Anglią na Wembley (1:1), piłkarz roku na Ukrainie, ma problem z plecami. Musiał zejść z boiska w meczu Dnipro Dniepropietrowsk z FC Basel w Lidze Europejskiej, a potem nie zagrał w dwóch kolejnych. Mychajło Fomienko powołał go na mecze z Polską i Mołdawią, piłkarz przyjechał więc do Konczej Zaspy, ośrodka treningowego Dynama Kijów, porozmawiał z trenerem i wrócił do Dniepropietrowska. Zagra nie wcześniej niż na początku kwietnia. W kadrze pozostał natomiast obrońca Ołeksandr Kuczer, który ucierpiał w ostatnim ligowym meczu. Zdrowy jest też inny obrońca Jarosław Rakicki. Reprezentacja Ukrainy przylatuje do Warszawy w czwartek.

—piw

Rz: Jest jak przed Anglią, znowu od wyniku meczu zależy los polskiej piłki?

Jakub Błaszczykowski: Mam wrażenie, że tak jest przed każdym ważnym spotkaniem. To z Ukrainą rzeczywiście jest kluczowe, a polska mentalność spowoduje, że po ostatnim gwizdku albo będziemy bohaterami, albo ludzie będą nas deptać. Jestem zmęczony mediami, ciągłym mówieniem jak będzie, spekulowaniem. Liczy się pierwszy gwizdek, wtedy trzeba pokazać, co się potrafi. Co z tego, jeśli teraz powiem, że na pewno wygramy? Boisko pokaże, kto jest lepszy.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!