Polska nas nie kocha

- W naszej lidze, jesteśmy rzeźnikami, a jesienią w Europie możemy stać się baranami. To nas będą zarzynać - mówi "Rz" Jan Urban, trener Legii Warszawa, piłkarskiego mistrza kraju.

Publikacja: 02.06.2013 08:50

Polska nas nie kocha

Foto: ROL

Rz: Oglądał pan finał Ligi Mistrzów?

Jan Urban:

Oglądałem. Zmierza pan do tego, że ten poziom jest dla nas nieosiągalny?

Mam nadzieję, że mistrz Polski awansuje wreszcie do Ligi Mistrzów. I że nie będzie tam dostarczycielem punktów.

Też bym tak chciał. Ale obawiam się, że to może być niemożliwe. Teraz, w naszej lidze, jesteśmy rzeźnikami, a jesienią w Europie możemy stać się baranami. To nas będą zarzynać. Wygraliśmy ekstraklasę i jestem z tego dumny. Tym bardziej że Lech i Śląsk nie mają słabszych drużyn. Ale na razie jesteśmy tylko najlepsi w kraju, który pod względem piłkarskim odstaje od Europy.

Optymizmu to pan w serca kibiców nie wlewa.

To, co mówię, nie jest przejawem pesymizmu, lecz realną oceną. Polska jest ciągle w budowie. Dosłownie i w przenośni. Powstają stadiony, to prawda. Ale od kiedy Legia ma swój? To się dopiero tworzy. Wróciłem do zupełnie innego klubu niż ten, który opuszczałem w roku 2010. W takich warunkach jak teraz naprawdę można pracować.

Legia jest dziś wzorem dla innych klubów? Z tytułem mistrza, Pucharem Polski i pierwszym miejscem w Młodej Ekstraklasie?

Na pewno tak, chociaż akurat Młodej Ekstraklasy bym do tego nie mieszał. Legia jest najbliżej modelu, jaki powinien obowiązywać w klubie zawodowym. Sama szkoli swoich zawodników od najniższego poziomu, czyli małych chłopców, po ekstraklasę. A jeszcze kiedy pracowałem tu pierwszy raz, czyli w latach 2007–2010, nie było płynnego przechodzenia z klubowej akademii do starszych drużyn, była dziura rocznikowa. Gdzieś się zagubili chłopcy urodzeni w dwóch kolejnych latach. Dziś tego problemu nie ma i do drużyny Młodej Ekstraklasy nie trzeba sprowadzać zawodników z całej Polski.

Do pierwszej drużyny trzeba.

Tak, trzeba, ale pamiętajmy, że ta Legia jest najlepsza w Polsce. I w znacznym stopniu oparta na wychowankach. Daniel Łukasik, Dominik Furman, Michał Żyro, wcześniej Rafał Wolski nauczyli się grać w piłkę tutaj. Jakub Kosecki może nie, bo nie każdy ma ojca, który był bardzo dobrym piłkarzem. Ale Kuba też jest wrośnięty w Legię od dawna.

Wychowankowie z Polski powinni być alternatywą dla graczy zagranicznych?

Absolutnie. Jeśli chodzi o cudzoziemców, nie jestem przeciwny, ale mam ograniczone zaufanie. Kiedy mam podpisać się pod transferem obcokrajowca, zastanawiam się, jakie motywy nim kierują. Legia jest atrakcyjnym klubem jak na polskie warunki. Kilku obcokrajowców zapuściło w Warszawie korzenie, ale większość jest tu przejazdem. Na kilku się już sparzyłem. Ci, którzy grają w Legii teraz, w większości są w porządku.

W większości?

No ja panu na pewno nie powiem, kto nie jest.

Kto w Legii decyduje o transferach?

Od niedawna komisja transferowa. W jej skład wchodzi trzech trenerów, dyrektor sportowy Jacek Mazurek i prezes Bogusław Leśnodorski. Transfer musi być przedyskutowany. Czasami się spieramy. Co z tego, że ja będę chciał jakiegoś piłkarza, skoro prezes uzna, że klubu na niego nie stać.

W ciągu kilku ostatnich lat widziałem w Legii takich zagranicznych graczy, których nawet średnio zorientowany kibic nie chciałby tu mieć za darmo. Teraz też jest taki w kadrze, mniejsza o nazwisko.

Co ja mam panu powiedzieć? Ja ich tu nie sprowadzałem. Myślę, że wraz z powstaniem komisji ograniczone zostało ryzyko nietrafionego transferu.

Wie pan już, ile pieniędzy da panu prezes na transfery?

Niestety, jeszcze nie wiem. Rozmawiam z prezesem codziennie, ale tego się nie dowiedziałem. Obydwaj wiemy, że Legię czekają eliminacje Ligi Mistrzów. Robbena na Łazienkowską na pewno nie sprowadzimy.

Ale przed laty mogliście mieć Roberta Lewandowskiego.

Znowu pan do tego wraca? Już się nasłuchałem, jaki to Legia popełniła błąd. Zgoda, grał tutaj, ktoś go cały czas oglądał, powinni się na nim poznać. Ja go widziałem w jednym meczu, w którym zresztą strzelił bramkę z metra. Kiedy spytano mnie o opinię, odpowiedziałem zgodnie ze swoim sumieniem: nie wiem. Po jednym meczu nie ocenię zawodnika.

Ale Mirosław Trzeciak powinien. On mu się dłużej przyglądał.

Może, proszę jego spytać. Z punktu widzenia Roberta to nie ma większego znaczenia. W Legii wypromowałby się na pewno tak samo jak w Lechu. Różnica polega na tym, że to Lech wziął za niego pieniądze.

Czy Lewandowski dobrze robi, idąc do Bayernu?

Uważam, że tak. On już nie puka do drzwi, tylko otwiera je kopnięciem. Musi szukać wyzwań. Jak się nie uda, zawsze może wrócić.

Pan na początku swojej kariery miał więcej szczęścia. Waldemar Obrębski powołał pana na młodzieżowe mistrzostwa świata w Australii po pięciu meczach w lidze.

Po dwóch. To zresztą było dość śmieszne, bo trener oglądał mnie w barwach Zagłębia Sosnowiec, ale decyzję podjął podczas meczu towarzyskiego z Bułgarią. Wiedziałem, o co walczę, więc bodaj jedyny raz w życiu grałem bardzo egoistycznie, dla siebie. I po jakiejś akcji Obrębski zwrócił się do bocznego obrońcy: – Powiedzcie Jankowi, że może już trochę odpuścić, bo jedzie na te mistrzostwa.

Grał pan 57 razy w reprezentacji, był pan na mundialu w Meksyku w 1986, zdobywał pan tytuły mistrza Polski z Górnikiem. Coś zostało z tamtego okresu, co się do dziś przydaje w pracy?

Wspomnień nie lubię. Dla mnie ważne jest to, co będzie. Z Zagłębia miałem przejść do Lecha. Już nawet trenowałem w Poznaniu, ale kluby się nie dogadały. Wtedy, jak to w latach 80., prezes Górnika, minister Jan Szlachta zadzwonił do Sosnowca i po linii górniczej przenieśli mnie do Zabrza. W Górniku miałem dobrych trenerów – Huberta Kostkę, Antoniego Piechniczka, Marcina Bochynka. Zamykałem w Polsce PRL, bo we wrześniu 1989 r. wyjechałem do Osasuny. Oczywiście nie korzystam z doświadczeń moich polskich trenerów, bo od tamtej pory wszystko się zmieniło. Nawet to, że w zimie już nie biega się po górach.

Trenerzy w Legii wzorowali się na czeskiej szkole Jaroslava Vejvody; Paweł Janas po zdobyciu mistrzostwa i pucharu z dumą mówił, że jego nauczycielem był Francuz z Auxerre Guy Roux. Legia wzoruje się teraz na szkole hiszpańskiej?

Zdecydowanie tak. Ja tam spędziłem kilka lat na boiskach, tam kończyłem kursy trenerskie i zaczynałem pracę. Najpierw z juniorami Osasuny, później z drugą drużyną. Obecność Hiszpanów w sztabie szkoleniowym Legii też nie jest przypadkowa. Ale gdybyśmy chcieli grać jak Hiszpanie, tylko byśmy się ośmieszyli, bo między piłkarzami obydwu krajów jest przepaść pod względem techniki.

Czy Legia jest dobrym miejscem pracy?

Bardzo dobrym. I to jest jakiś fenomen w Polsce. Legia jest nienawidzona za to, że w PRL sprowadzała najlepszych zawodników z całej Polski. To się skończyło ćwierć wieku temu, ale nie poszło w zapomnienie. Legii nie szanuje się też dlatego, że jest ze stolicy. Drużyny ze stolic nie są lubiane na całym świecie. Uważa się, że są faworyzowane. A gdyby tak było, Legia zdobywałaby tytuł co dwa lata. Wszyscy mobilizują się na mecz przeciw nam. Ten sam zawodnik grający w Legii i przeciw niej zachowuje się zupełnie inaczej. I choć poza Warszawą wszyscy na Legię plują, to każdy chciałby w niej pracować.

Rz: Oglądał pan finał Ligi Mistrzów?

Jan Urban:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!