Bezsilni wobec hakera

Wątłe dowody w sprawie alarmów bombowych. Państwo może przegrać kolejną potyczkę z hakerami

Publikacja: 02.07.2013 02:00

Bezsilni wobec hakera

Foto: Policja

Prokuratura nie ma twardych dowodów na to, że 26-letni Marcin L. stoi za fałszywymi alarmami bombowymi – twierdzą rozpracowujący sprawę policjanci. Nie wiadomo, czy śledczy zdobędą je, analizując komputer i telefon L. Dlaczego więc L. usłyszał zarzuty i siedzi w areszcie?

Wyjaśnienie jest banalne. Nazwisko L. było w treści e-maila rozsyłanego w ub. wtorek do instytucji, gdzie miała wybuchnąć bomba. A L. od lat jest znany policji – ma na koncie wyroki za oszustwa internetowe i wciąż popełnia kolejne.

Z informacji „Rz" wynika, że część zaangażowanych w śledztwo policjantów odradzała CBŚ zatrzymanie L., tak jak i wcześniej jego dwóch znajomych, których szybko wypuszczono. – Z Warszawy było jednak duże ciśnienie na szybki sukces – mówi nam jeden z funkcjonariuszy.

Marcin L. został zatrzymany w piątek na lotnisku w Pyrzowicach, gdzie właśnie przyleciał z Anglii. „Rz" ustaliła, że trafił do Prokuratury Rejonowej Katowice-Zachód. Tam postawiono mu 32 zarzuty w innej sprawie za oszustwa w sieci. Ta prokuratura w sobotę pierwsza złożyła wniosek o areszt dla L., a sąd go uwzględnił. Kilkanaście minut później ten sam sędzia rozpatrywał wniosek Prokuratury Okręgowej o aresztowanie L. w sprawie „bombowych" e-maili i nałożył drugi areszt.

Na ile zaważyła tu sprawa oszustw? – Zawsze się sprawdza, czy ktoś był wcześniej skazany lub notowany. Sąd, decydując o areszcie w sprawie e-maili, zapewne wziął pod uwagę przeszłość L. – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski, b. minister sprawiedliwości.

Wątpliwości budzi ewentualny motyw L. Śledczy nie potrafią go wskazać.

Eksperci mają też wątpliwości, czy tak szybki sukces jest możliwy. E-maile o bombach wysłane w ub. wtorek do 22 instytucji szły przez serwery m.in. w USA i były szyfrowane, co bardzo utrudnia ustalenie nadawcy. – Od strony informatycznej ustalenie autora takich e-maili nie jest trudne, bo w Internecie zawsze jakiś ślad zostaje. Trudność rodzą różnice prawne kraju i operatorów, gdzie jest zarejestrowany serwer. Tak było np. z e-mailem wysłanym rzekomo z poczty posłanki Beaty Kempy – mówi Zbigniew Engiel, rzecznik Mediarecovery, firmy zajmującej się informatyką śledczą.

Jak trudne jest wykrycie hakerów, którzy atakują z zagranicznych serwerów, świadczy głośna sprawa z 2012 r., kiedy nieznani sprawcy zablokowali strony kilku centralnych urzędów, w tym m.in. Kancelarii Premiera i ABW. Miesiąc temu to śledztwo umorzono z powodu niewykrycia sprawców.

Bezsilni wobec hakera

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!