Obywatel partii nie pomoże

Weterani kampanii mówią, że w tym roku zbieranie podpisów pod partyjnymi listami jest wyjątkowo trudne.

Publikacja: 03.04.2014 07:00

Jacek Rostowski, były wicepremier, zbiera podpisy pod listą PO w Bydgoszczy, skąd będzie startował d

Jacek Rostowski, były wicepremier, zbiera podpisy pod listą PO w Bydgoszczy, skąd będzie startował do Parlamentu Europejskiego

Foto: Forum, Jarosław Pruss Jarosław Pruss

By zarejestrować listy w wyborach do parlamentu europejskiego, partie do 15 kwietnia muszą zebrać po minimum ?10 tys. podpisów w okręgu wyborczym (jest ich 13). Ale rejestracji list w całym kraju można dokonać, mając zebrane podpisy w połowie okręgów – wystarczy więc teoretycznie ponad 70 tys. głosów. To niezbyt dużo. Ruch Ratuj Maluchy zebrał jesienią ubiegłego roku ponad milion podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego, a wniosek o referendum emerytalne podpisało 2,5 mln osób.

Oficjalnie partie nie narzekają na proces zbierania podpisów, a nawet ścigają się na ich liczbę. Solidarna Polska pochwaliła się, że jako pierwsza zebrała 200 tys. podpisów.

– My chcemy zebrać około 300 tys., żeby pokazać siłę partii, i bardzo dobrze nam idzie ?– mówi Krzysztof Gawkowski, szef sztabu SLD.

Również Paweł Olszewski, rzecznik sztabu PO, twierdzi, że jego partia nie ma żadnych problemów ze zdobywaniem podpisów poparcia.

Ale ci, którzy podpisy zbierają, narzekają na zły klimat do ich zbierania. – Ludzie nie chcą się podpisywać i nawet nie tłumaczą dlaczego – mówi Grzegorz Pietruczuk, warszawski polityk SLD. – I wcale nie chodzi o naszą formację. Stoiska partii politycznych zwykle rozstawione są obok siebie i widzę, że każde ugrupowanie musi się obyć smakiem.

Pietruczuk dodaje, że w tej kampanii najlepiej ludzie reagują na PiS, a najgorzej na PO.

– Ludzie nie szczędzą im kąśliwych uwag typu: zbieracie podpisy, bo poseł musi swoje dwuletnie BMW wymienić na nowszy model – opowiada Pietruczuk. – Kiedyś sami byliśmy obiektem takich uwag i wiem, jakiej ogromnej odporności psychicznej wymaga zbieranie podpisów ?w takich warunkach.

Senator Andżelika Możdżanowska z PSL, która sama kandyduje do europarlamentu, przyznaje, że zainteresowanie wyborami europejskimi niespełna dwa miesiące przed dniem głosowania jest wręcz nikłe. – Ludzie nie widzą żadnych korzyści z wybierania swoich przedstawicieli do PE – mówi Możdżanowska. – Nawet gdy organizujemy spotkania przy obiektach wybudowanych z funduszy unijnych, to ludzie i tak nie dostrzegają żadnego związku między tymi inwestycjami a eurowyborami. Europarlament kojarzy im się wyłącznie z lukratywnymi posadami dla polityków.

PSL-owska senator dodaje, że wyraźnie widać też wśród wyborców zniechęcenie do polityków i polityki.

Podobne historie można usłyszeć od polityków wszystkich partii.

Socjolog Wojciech Łukowski z Uniwersytetu Warszawskiego nie zamierza użalać się nad losem działaczy zbierających podpisy. – Bardzo dobrze, niech wysłuchują, co ludzie myślą o ich partiach, a najlepiej niech przekazują to swoim liderom – mówi socjolog.

Łukowski nie kryje, że jest zwolennikiem obowiązku zbierania podpisów poparcia pod listami kandydatów. – Przynajmniej raz na jakiś czas partie mają kontakt ze społeczeństwem i naocznie się przekonują, że ludzie nie chcą nic zrobić dla polityków, bo uważają, że politycy nic nie robią dla nich – mówi socjolog. Podobnego zdania jest Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca systemów wyborczych. – Nasze partie są bardzo słabo zakorzenione w społeczeństwie, mają niewielu członków, a i tak połowa z nich jest fikcyjna, bo zapisywana przed kongresami, żeby organizacja terenowa miała jak najwięcej delegatów, dlatego zebranie potrzebnych podpisów wśród samych członków jest dla nich niewykonalne – mówi politolog. – A zbieranie podpisów na ulicy faktycznie jest trudne, bo skoro politycy wychodzą do wyborców jedynie w czasie kampanii, to nie mogą oczekiwać, że wyborcy poświęcą im choćby pół sekundy, aby złożyć swój podpis pod listą kandydatów.

Problemy w zbieraniu podpisów potęguje – zdaniem Flisa – charakter zbliżających się wyborów.

– Frekwencja w poprzednich wyborach europejskich wyniosła 25 proc., a w tym roku nie będzie wyższa, co oznacza, że tylko jeden na czterech przechodniów jest zainteresowany kampanią – wylicza politolog. – A jeżeli partia ma np. 10-procentowe poparcie, to musi się liczyć z faktem, że statystycznie zaledwie co 40. przechodzień jest jej sympatykiem.

Dlaczego ludzie są zniechęceni do polityki? – A to akurat partie mają na własne życzenie – komentuje Flis.– Bo jeżeli się gra na nastrojach antypartyjnych, rzucając hasło „Nie róbmy polityki, budujmy mosty", to później zbiera się żniwo w postaci zniechęcenia do całej klasy politycznej.

By zarejestrować listy w wyborach do parlamentu europejskiego, partie do 15 kwietnia muszą zebrać po minimum ?10 tys. podpisów w okręgu wyborczym (jest ich 13). Ale rejestracji list w całym kraju można dokonać, mając zebrane podpisy w połowie okręgów – wystarczy więc teoretycznie ponad 70 tys. głosów. To niezbyt dużo. Ruch Ratuj Maluchy zebrał jesienią ubiegłego roku ponad milion podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego, a wniosek o referendum emerytalne podpisało 2,5 mln osób.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!