By zarejestrować listy w wyborach do parlamentu europejskiego, partie do 15 kwietnia muszą zebrać po minimum ?10 tys. podpisów w okręgu wyborczym (jest ich 13). Ale rejestracji list w całym kraju można dokonać, mając zebrane podpisy w połowie okręgów – wystarczy więc teoretycznie ponad 70 tys. głosów. To niezbyt dużo. Ruch Ratuj Maluchy zebrał jesienią ubiegłego roku ponad milion podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum edukacyjnego, a wniosek o referendum emerytalne podpisało 2,5 mln osób.
Oficjalnie partie nie narzekają na proces zbierania podpisów, a nawet ścigają się na ich liczbę. Solidarna Polska pochwaliła się, że jako pierwsza zebrała 200 tys. podpisów.
– My chcemy zebrać około 300 tys., żeby pokazać siłę partii, i bardzo dobrze nam idzie ?– mówi Krzysztof Gawkowski, szef sztabu SLD.
Również Paweł Olszewski, rzecznik sztabu PO, twierdzi, że jego partia nie ma żadnych problemów ze zdobywaniem podpisów poparcia.
Ale ci, którzy podpisy zbierają, narzekają na zły klimat do ich zbierania. – Ludzie nie chcą się podpisywać i nawet nie tłumaczą dlaczego – mówi Grzegorz Pietruczuk, warszawski polityk SLD. – I wcale nie chodzi o naszą formację. Stoiska partii politycznych zwykle rozstawione są obok siebie i widzę, że każde ugrupowanie musi się obyć smakiem.