Wydawało się, że z pierwszej pielgrzymki papieża Franciszka do Ziemi Świętej zostaną zapamiętane gesty propalestyńskie z niedzieli: wsparcie dla palestyńskiej państwowości i nieoczekiwana modlitwa pod murem – symbolem izraelskiej okupacji i opresji.
W poniedziałek Franciszek wykonał jednak mocne gesty pod adresem Izraelczyków. Tak jak w Betlejem w niedzielę zatrzymał się przy murze, czego nie przewidywał program, tak w Jerozolimie równie nieoczekiwanie pojawił się przy pomniku izraelskich ofiar arabskiego terroru. Pomodlił się przy nim, co zdaniem mediów izraelskich można było odebrać jako zrównoważenie tamtego „zwycięstwa propagandy palestyńskiej".
Przez te dwie nieoczekiwane modlitwy w miejscach ważnych dla obu stron konfliktu izraelsko-palestyńskiego wizyta, która miała mieć charakter religijny (odbywała się w 50. rocznicę historycznego spotkania w Jerozolimie głów Kościołów katolickiego i prawosławnego), nabrała charakteru politycznego.
Izraelczycy wytłumaczyli, dlaczego powstał mur, przy którym modlił się papież
Pojawiły się jednak wątpliwości, czy papież rzeczywiście działał spontanicznie. Jak napisał internetowy „The Times of Israel", izraelska dyplomacja jest przekonana, że do zatrzymania się przy murze w Betlejem papieża od dawna przekonywali Palestyńczycy.