W cieniu mężczyzn

Walka o przetrwanie – swoje i bliskich – była także udziałem pół miliona kobiet. To one i ich dzieci stanowiły większość spośród 200 tysięcy ofiar.

Publikacja: 02.10.2014 09:21

68. rocznica Powstania Warszawskiego. Powązki Wojskowe

68. rocznica Powstania Warszawskiego. Powązki Wojskowe

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Kobieta w Powstaniu Warszawskim. To temat właściwie bardzo słabo znany" – mówi Halina Jędrzejewska, jedna z jedenastu bohaterek książki Anny Herbich „Dziewczyny z powstania". Książka od kilku miesięcy nie schodzi z list bestsellerów, sąsiadując z popularnymi kryminałami, wyznaniami telewizyjnych celebrytów i najnowszą powieścią Paulo Coelho. Po latach sporów o sens Powstania Warszawskiego i bilans czynu zbrojnego Polaków w II wojnie światowej, pisanych na ogół z perspektywy sztabowców, historyków i publicystów, doczekaliśmy się wreszcie książek, których autorki koncentrują się na kwestiach dotąd pomijanych milczeniem bądź spychanych na dalszy plan i ukazują je z nowej perspektywy. To przede wszystkim kwestia udziału kobiet w zbrojnym podziemiu, a także losu ludności cywilnej.

Kapitulacja. „Byłam taka zadowolona"

Te dwa wątki nierzadko splatają się, tak jak to ma miejsce w powstańczej biografii Haliny Wiśniewskiej. 1 sierpnia 1944 roku na kilka godzin przed godziną W Wiśniewska, wtedy 22-letnia łączniczka Armii Krajowej, urodziła syna. Jej opowieść o dwóch miesiącach walki o życie małego Stasia to wyjątkowy przykład całkowicie odmiennego rozumienia pojęcia heroizmu.

Halina Wiśniewska przeżyła powstanie dosłownie z dzieckiem na rękach. Mąż, dowódca barykady w Śródmieściu, zniknął z domu kilka godzin po porodzie. Po paru dniach przysłał kartkę, z której wynikało, że kompletnie nie zdaje sobie sprawy z gehenny swoich bliskich. „Czytałam to kilka razy z rzędu z niedowierzaniem – wspomina Wiśniewska. – My każdego dnia walczyliśmy o przetrwanie, o życie. Jego dziecko umierało z głodu, ja byłam półprzytomna po porodzie. Miasto obracało się w gruzy, trup się sypał gęsto. A u nich w oddziale nastroje pierwszorzędne...".

Rozmówczyni Anny Herbich bez ogródek opowiada o zmianie nastawienia cywilów do żołnierzy Armii Krajowej: „Na początku rzucano im się na szyję i patrzono z podziwem. Potem już tylko złorzeczono". Mąż jeszcze pod koniec września zapewniał ją, że „zwycięstwo jest tuż-tuż.  I dalej opowiadał podobne dyrdymały. Był cały naszpikowany tym, co im tam wmawiano. A przecież musiał widzieć, co się dzieje. Jak straszliwa jest to klęska". Kilka dni później przyszedł załamany i powiedział, że będzie kapitulacja. „Byłam taka zadowolona! – wspomina Wiśniewska. – Dożyliśmy tego momentu! Staś dożył!".

Halina Wiśniewska była w II Batalionie Szturmowym „Odwet" – gdyby nie ciąża i poród, walczyłaby wraz z mężem, z bronią w ręku. Wtedy być może wspominałaby powstanie tak, jak jej 18-letnia imienniczka Halina Jędrzejewska. Dziesiątego dnia powstania ta filigranowa dziewczyna, która na zdjęciach z epoki wygląda nawet kilka lat młodziej, po prostu jak dziecko, ratowała postrzelonego kolegę z oddziału. Kiedy kilku cywilów odmówiło niesienia rannego, „odbezpieczyłam broń i wycelowałam w nich. – Albo go niesiecie, albo strzelam w łeb – powiedziałam. (...) Czy gdyby wtedy nie posłuchali, to strzeliłabym? Tak, strzeliłabym", odpowiada bez wahania 88-letnia Halina Jędrzejewska.

We wspomnieniach kobiet powraca wspólny motyw. „Czym różniła się nasza sytuacja od sytuacji mężczyzn? Oczywiście największą bolączką była higiena osobista. A właściwie jej brak – mówi ta sama rozmówczyni. – Okres? Podczas powstania nie miała go żadna z nas. Stres był zbyt duży. Całe szczęście, że tak się stało, bo przynajmniej z tym nie było kłopotu".

Kolejnym problemem był brak ubrań; większość uczestniczek walk poszła do powstania w sukienkach. „Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy udało się zdobyć niemieckie magazyny na Stawkach. Tam było mnóstwo mundurów – między innymi słynne panterki, w których później chodziło całe powstanie. Udało się tam znaleźć dla mnie najmniejsze spodnie – wspomina Jędrzejewska. Panterkę zresztą też dostałam. Chłopcy przynieśli mi do tego z jakiegoś opuszczonego mieszkania męską koszulę. W tym stroju walczyłam do końca".

Rozmówczynie Herbich wywodzą się z najrozmaitszych środowisk, zarówno z rodzin robotniczych i urzędniczych, jak i z kresowej szlachty i arystokracji. Przy wszystkich różnicach społecznych łączy je to, że przed 70 laty niemal wszystkie działały w konspiracji i wzięły udział w powstaniu. Tym większym paradoksem jest fakt, że najbardziej wstrząsające i zapadające w pamięć wspomnienia  w książce Herbich należą do Jadwigi Łukasik, ośmioletniej wtedy córki dowódcy oddziału Armii Krajowej. Kiedy matka prosiła ojca, by nie szedł do powstania, bo zginie, ten odpowiedział: „Jakże ja mogę zostawić wojsko? To byłaby dezercja. Mnie sąd polowy czeka, gdybym nie poszedł (...). Nie mam innego wyjścia".

Ojciec polecił żonę i córkę „opiece boskiej". Opatrzność widać rzeczywiście czuwała nad nimi. Opis bestialstw, których były świadkami przez następne tygodnie, budzi przerażenie. Mieszkały na Woli, gdzie w pierwszych dniach powstania Niemcy dokonali największych rzezi ludności cywilnej. Pędzone na miejsce egzekucji przy ulicy Górczewskiej zobaczyły, że „na podwórzu leżała młoda kobieta z niemowlęciem przytulonym do piersi. Miała blond włosy do ramion, z modnym wówczas lokiem nad czołem. Oboje, ona i dziecko, się palili. Zaczęłam krzyczeć do mamy:

- Mamo! Trzeba ratować tę panią, oni jeszcze żyją!

Mama odpowiedziała, że jeśli tylko oddzielimy się od grupy, to nas zastrzelą. Patrzyłam więc na tę kobietę i dziecko. Nie wiem do dziś, czy oni naprawdę byli jeszcze żywi, czy to ich martwe ciała pod wpływem ognia tak się dziwnie zachowywały. Jakby się kurczyły i rozkurczały".

Nogi szurały po trupach

Kiedy przeczytałem ten opis, uświadomiłem sobie, że podobne doświadczenia były udziałem mojej babci i mamy. One także mieszkały na Woli, właśnie przy Górczewskiej. W chwili wybuchu powstania mama miała cztery lata – dość, by zapamiętać ostatnie spotkanie z ojcem 3 sierpnia 1944 r. Ukrywały się w piwnicy, potem Niemcy przegnali je do fortów na Bemowie, gdzie urządzili obóz przejściowy dla cywilów. Stamtąd pozwolili wyjść tym, którzy mieli krewnych na pobliskich Jelonkach (całkiem jak w opowieści Jadwigi Łukasik). Resztę pognali do Dulagu 121 w Pruszkowie.

Babcia nie opowiadała mi o powstaniu. Nigdy nie wspominała wojny. Być może dziadek, gdyby przeżył, chętnie dzieliłby się z wnukiem kombatanckimi wspomnieniami. Ale czy moja babcia i mama, dwie najbliższe mi osoby, mogły opowiedzieć dorastającemu chłopcu choćby o czymś takim?

„Stałam przed stosem palących się ciał i patrzyłam w czarny wylot lufy. Żołnierz mierzył do mnie z karabinu. Wszystko płonęło. Wystrzały, krzyki mordowanych".

Albo takim:

„Cała Płocka już płonęła. Doznałam wtedy szoku i cała zesztywniałam. Po prostu nie mogłam iść. Nie byłam w stanie zrobić kroku. Ktoś powiedział mamie, żeby, broń Boże!, nie brała mnie na ręce, bo od razu zabiją. Jakieś kobiety niosły wcześniej niedołężną matkę na rękach. Niemiec podszedł i ją natychmiast zastrzelił. Bo chorych nie mieli zamiaru prowadzić. Mama i ciocia, która nam towarzyszyła, wzięły mnie pod ręce i ciągnęły między sobą. Nogi szurały mi po trupach, którymi  usłana była cała ulica. Między trupami walały się walizki. Setki, tysiące walizek".

Albo taki, z fortów Wola:

„Już po zmroku usłyszałyśmy przeraźliwe krzyki, jęki. Okazało się, że Ukraińcy wyciągali z tłumu kobiety i – wszystko jedno, czy miały osiem, czy osiemdziesiąt lat – dokonywali na nich brutalnych zbiorowych gwałtów. Były nawet przypadki, że losu tego nie uniknęły trzyletnie dziewczynki. Gdybym tego nie widziała na własne oczy, to nie wiem, czy bym w to uwierzyła. To było prawdziwe piekło. Z ciemności dobiegały błagania: – O Jezu, mamo, ratuj!".

Dwie perspektywy

Świadectwa zawarte w książce Anny Herbich niezbicie dowodzą, że istnieją takie dwie perspektywy oceny powstania, których nigdy nie uda się ze sobą pogodzić. Nie są one związane z płcią, lecz ze statusem. Jedna z nich to perspektywa kombatantów – tych kilkudziesięciu tysięcy mężczyzn i kobiet (stanowiły one niemal 22 proc. uczestników powstania), którzy walczyli z bronią w ręku. Druga to perspektywa cywilów. Halina Wiśniewska była żołnierzem AK, przeszła niezbędne przeszkolenie i była gotowa walczyć, ale po urodzeniu dziecka liczyło się już tylko jej maleństwo, a nie „dyrdymały". Walka o przetrwanie – swoje i bliskich – była także udziałem pół miliona kobiet, które 1 sierpnia 1944 roku znajdowały się w Warszawie. To one i ich dzieci stanowiły większość spośród 200 tysięcy ofiar.

Kobiety walczące w powstaniu, owe „powstanki", jak nazwała je w swojej wydanej niedawno książce „Płeć powstania warszawskiego" Weronika Grzebalska, zasługują na pamięć nie tylko przy okazji kolejnych rocznic (i sporów o użycie określenia, które zdaniem jednych jest feministycznym neologizmem, a zdaniem innych – nazwą używaną od dawna przez część uczestniczek powstania). Nie powinniśmy jednak zapominać, że to nie one są zapomnianymi ofiarami powstańczego dramatu. One są jego bohaterkami: to o nich pisze się książki, zarówno autentycznie poruszające, jak „Dziewczyny z powstania" Anny Herbich, jak i bardziej konwencjonalne hagiografie w rodzaju „Bohaterek powstańczej Warszawy" Barbary Wachowicz.

O zgwałconych kobietach z Ochoty czy Woli nikt nie zaśpiewa, że to „Morowe panny"... Tym większe uznanie należy się Annie Herbich za to, że dotarła do ostatnich żyjących „Dziewczyn z powstania" i namówiła je na wstrząsające zwierzenia.

Autor jest publicystą, pisarzem i tłumaczem. Wydał m.in. powieść „Praskie łowy", eseje „Ballada o kapciach", a wkrótce nakładem wydawnictwa Czarne ukaże się przygotowana przez niego biografia Vaclava Havla.

Anna Herbich, „Dziewczyny z powstania. Prawdziwe historie". Znak, 2014; Weronika Grzebalska, „Płeć powstania warszawskiego". Narodowe Centrum Kultury, 2014; Barbara Wachowicz, „Bohaterki powstańczej Warszawy. ?My musimy być mocne i jasne". ?Muza SA, 2014

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!