Choć nie można łączyć mandatu radnego miejskiego czy wojewódzkiego z prezydenturą, to włodarzom miast nie przeszkadza podwójny start w wyborach. Tłumaczą, że nie jest to zabronione.
– To nie jest czymś godnym pochwały. Każdy, kto bierze udział w życiu politycznym, musi się liczyć z tym, że ponosi ryzyko przegrania wyborów – uważa jednak dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jacek Majchrowski rządzi Krakowem od trzech kadencji. W listopadzie będzie ubiegać się o wybór po raz czwarty (ma własny komitet, ale startuje z poparciem SLD i PSL). Będzie też w jednym z okręgów jedynką na liście do rady miasta.
Majchrowski startował podwójnie również podczas poprzednich wyborów. – Robią tak wszyscy kandydaci na prezydentów. Zależy mi na identyfikacji przez wyborców mojego komitetu. Dzięki mojemu nazwisku łatwiej będą mogli rozpoznać listę i rekomendowanych przeze mnie kandydatów – mówi prezydent Krakowa.
Nie uważa, by wyborcy mogli poczuć się oszukani, że głosują na niego do rady miasta, a on będzie prezydentem. – Zawsze powtarzam, że w przypadku wyboru na prezydenta rezygnuję z mandatu radnego – tłumaczy.