– Sześć lat funkcjonowania przepisów umożliwiających złożenie skargi na przewlekłość postępowania wystarczyło, by wykazać mankamenty dzisiejszych regulacji – mówi Adam Bodnar z Fundacji Helsińskiej. Zastrzega, że sama ustawa na tle rozwiązań innych krajów nie wygląda źle. – Nie znaczy to jednak, że jest doskonała – dodaje.
Jak wynika z danych przedstawionych przez Fundację Helsińską, w pierwszym półroczu 2010 r. do sądów okręgowych trafiło blisko 2 tys. skarg obywateli skarżących się na przewlekłość postępowań. Tylko 386 uwzględniono. Mniej, 648, dotyczy spraw w sądach apelacyjnych (uwzględniono 85). W tym samym czasie na rzecz obywateli zniecierpliwionych zbyt długim postępowaniem zasądzono średnio 3100 zł w sądach okręgowych i 3497 zł w sądach apelacyjnych. Sądy mogą przyznać za przewlekłość od 2 do 20 tys. zł.
11 tez o funkcjonowaniu skargi na przewlekłość powstało w ramach programu monitoringu procesu legislacyjnego w obszarze wymiaru sprawiedliwości, który prowadzi fundacja. Co należy zmienić?
Niejasny, zdaniem autorów, jest zakres postępowań objętych przepisami ustawy. Zmiany wymaga też właściwość sądu do rozpoznania skargi. Sporo problemów dostarcza wąska interpretacja określenia „w toku postępowania". Fundacja sugeruje, że obywatel powinien mieć szansę skarżyć się na cały czas trwania swojej sprawy, a nie tylko na czas jej trwania w jednej instancji. Jeśli sprawa trwa siedem lat i rozpoczyna się raz jeszcze po uchyleniu wyroku, to sąd badający skargę liczy czas tylko tego postępowania, które rozpoczęło się od nowa.
Należy też ułatwić przygotowanie skargi, szczególnie na etapie postępowania przygotowawczego, i wprowadzić stałe stawki opłat dla radców i adwokatów. Wśród rzeczy wymagających zmiany wytknięto także brak instrumentów egzekwowania kończenia postępowań po złożeniu skargi w ciągu dwóch miesięcy. Jak podaje Wojciech Klicki, jeden ze współautorów tez, nawet 10 proc. skarg nie jest załatwianych w ustawowym terminie. Sporo kłopotów przysparza także konieczność przekazania wraz ze skargą akt sprawy.