Reklama
Rozwiń

Jacek Dubois: Co poszło nie tak

Etat dla adwokata? Dostrzegam argumenty natury bytowej, które skłoniły kolegów do próby zmian. Zakładam, że można tu znaleźć kompromisowe rozwiązanie.

Publikacja: 09.07.2025 05:40

Jacek Dubois: Co poszło nie tak

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

Gdy jeszcze w komunistycznym kraju kończyłem studia, nie miałem wątpliwości, że moim zawodowym wyborem będzie aplikacja adwokacka. Wynikało to z pasji do prowadzenia sądowych sporów, ale również z tego, że w tamtej rzeczywistości adwokatura była jednym z niewielu wolnych zawodów: nie miało się ani pracodawcy, ani szefa.

Miało się szansę choć w minimalnym stopniu korzystać z prawa do wolności słowa, zajmować prawami człowieka i w imieniu klientów prowadzić samotne spory z opresyjnym państwem. Adwokaci wykonywali zawód tylko w zespołach adwokackich, do których dostawało się przydział. To jednak było dużo lepsze niż praca na etacie, która to perspektywa mnie nie pociągała.

Gdy po demokratycznych przemianach zaczęła się wolność gospodarcza, adwokatura nabrała wiatru w żagle, zyskując możliwość wykonywania zawodu w prywatnych kancelariach i spółkach i zajmowania się sprawami nie tylko osób fizycznych, ale i podmiotów gospodarczych. Pozostało jedno ograniczenie: adwokat nie mógł pozostawać na etacie, bo takie uzależnienie ekonomiczne od państwa czy podmiotów prywatnych mogłoby mieć wpływ na jego niezależność.

Czytaj więcej

„Sądy przekazały sprawy radcom”. Dziekan ORA o skutkach protestu adwokatów

Adwokatura połączenia z radcami nie chciała

To nie dyskryminowało prawników, którzy, rezygnując z zachowania pełnej niezależności, woleli pracować na etacie, bo takie możliwości dawała im przynależność do korporacji radców prawnych. Rozróżnienie między tymi grupami zawodowymi w warunkach komunistycznego państwa polegało na tym, że adwokaci byli wolnym zawodem, pracującym dla osób fizycznych, zaś radcowie, pracując na etacie, zajmowali się obsługą podmiotów gospodarczych.

W chwili powstania wolnego rynku istnienie dwóch korporacji zawodowych zajmujących się pomocą prawną wydawało się logicznie nieuzasadnione, jednak żadna z tych grup nie dążyła do asymilacji. Adwokatura połączenia nie chciała, pragnąc – ze względu na swoją historię i tradycję – zachować odrębność jako wolny zawód, zaś radcowie, którzy zyskali również możliwość prowadzenia samodzielnych działalności gospodarczych i zrzeszania się w spółki, obawiali się zdominowania przez korporację adwokacką.

Bardzo szybko radcowie, co było zupełnie naturalne, postanowili zwiększyć spektrum swoich mozliwości zawodowych, uzyskując prawo do reprezentowania osób fizycznych, a następnie obron w sprawach karnych. W konsekwencji doprowadzając do tego, że jedyna różnica pomiędzy tymi grupami zawodowymi polegała na tym, że adwokaci nie mogli pozostawać w stosunku zatrudnienia, a radcowie, jeśli chcieli, mogli pozostawać na etacie lub prowadzić własną działalność, co zaowocowało powstawaniem spółek adwokacko-radcowskich.

Sytuacja równoległego istnienia tych grup zawodowych była trudna do zrozumienia dla klientów, którzy nie mogli pojąć, dlaczego takie same usługi świadczą dwie różne korporacje, bo to trochę tak, jakby obok zawodu lekarza istniał drugi z takimi samymi uprawnieniami, zajmujący się leczeniem, nazwany przykładowo „naprawiający zdrowie”.

Czytaj więcej

Nie będzie umowy o pracę dla adwokatów. Ostra dyskusja na Krajowym Zjeździe

Wkrótce ta sytuacja przestała wywoływać zdziwienie i była traktowana jako element konkurencyjności, który może wpłynąć na podwyższenie standardu usług. Ta konkurencja jest zresztą widoczna, bo obie korporacje, chcąc zachęcić do siebie jak największą liczbę chętnych, zaczęły rywalizować jakością szkolenia zawodowego i proponowanymi warunkami wykonywania zawodu.

W czasie gdy ta rywalizacja się zaczynała, rynek usług prawnych dla osób prywatnych był w miarę nasycony, zaś olbrzymiego zastrzyku nowych fachowców potrzebowali przedsiębiorcy. Ponieważ korporacja radców kojarzyła się młodym prawnikom ze specjalnością gospodarczą, zaczęła się szybko rozrastać. Obecnie obie grupy ani myślą o połączeniu, chcąc zachować równoległe samorządy i programy szkolenia, a jedynym elementem rozróżniającym je, poza nazwą, jest możliwość wykonywania zawodu radcy w stosunku pracy.

Nasza adwokacka cecha charakterystyczna

W tym zakresie nastąpiła jednak nieoczekiwana zmiana, bo część członków korporacji adwokackiej, dotychczas chlubiącej się swoją niezależnością wynikającą z tradycji i historii tego zawodu, pozazdrościła bratniej korporacji możliwości pozostawania w stosunku pracy i związanych z tym ułatwień socjalnych. W wyniku tego doszło do paradoksalnej sytuacji: przez lata radcowie starali się uzyskać uprawnienia, które były wcześniej zarezerwowane dla adwokatów, a obecnie część adwokatów zapragnęła uprawnienia, które przysługuje jedynie radcom prawnym, a którego przez lata adwokatura się świadomie wyrzekała.

Na ostatnim Krajowym Zjeździe Adwokatury w Bydgoszczy był poddany pod głosowanie projekt uchwały mający umożliwić w przyszłości adwokatom (poza tymi zajmującymi się prawem karnym) pozostawanie w stosunku pracy. Uchwała ta nie została przyjęta. Zgadzam się z decyzją większości kolegów, bo owa niezależność adwokacka to fundament naszej profesji i nasza cecha charakterystyczna. Uważam, że podejmując często trudne sądowe batalie, powinniśmy pozostawać w komforcie, że nikt nie będzie mógł mieć żadnego, a zwłaszcza ekonomicznego na nas wpływu.

Czytaj więcej

Prawnicy ze stolicy rozczarowani po zjeździe adwokatury. „Wstydźcie się”

Dostrzegam jednak argumenty natury bytowej, które skłaniały kolegów do próby zmian. Zakładam, że można tu znaleźć kompromisowe rozwiązanie. Gdy zaczynałem zawodową działalność, adwokat wykonywał swój zawód samodzielnie, obecnie grupujemy się w firmach, a nasza praca ma charakter zbiorowy i wspólnie jednoczymy się dla osiągnięcia celu, jakim jest interes klienta. Prawnicze firmy, nie mogąc zatrudnić adwokatów, zawierają z nimi umowy zlecenia. Jeśli jako adwokaci realizujemy określony wspólny cel, nie widzę przeszkód, by adwokat nie mógł być zatrudniony w firmach stricte prawniczych.

Takie rozwiązanie, pozwalając zachować niezależność adwokacką, jednoczyłoby pracujących razem prawników i niwelowało niektóre problemy bytowe osobom wchodzącym w zawód. Samorząd powinien się nad tym zastanowić.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Gdy jeszcze w komunistycznym kraju kończyłem studia, nie miałem wątpliwości, że moim zawodowym wyborem będzie aplikacja adwokacka. Wynikało to z pasji do prowadzenia sądowych sporów, ale również z tego, że w tamtej rzeczywistości adwokatura była jednym z niewielu wolnych zawodów: nie miało się ani pracodawcy, ani szefa.

Miało się szansę choć w minimalnym stopniu korzystać z prawa do wolności słowa, zajmować prawami człowieka i w imieniu klientów prowadzić samotne spory z opresyjnym państwem. Adwokaci wykonywali zawód tylko w zespołach adwokackich, do których dostawało się przydział. To jednak było dużo lepsze niż praca na etacie, która to perspektywa mnie nie pociągała.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Falandyzacja żyje
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Kapelusze supersędziów
Rzecz o prawie
Szymon Cydzik: W obronie prawa do niezatrudnienia adwokata na etacie
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Adwokat nie można mieć wszystkiego
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Jak rozgryźć problem zęba