Wyznaczanie zbyt odległych terminów pierwszej rozprawy, za długie przerwy między kolejnymi terminami i spóźnianie się ze sporządzaniem uzasadnień – to główne zarzuty, jakie podnoszą obywatele skarżący się na opieszałość sądów. Jak wynika ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości, w 2011 r. wpłynęło ponad 4 tys. skarg na działanie sądu i 473 – prokuratury.
– Każdy, kto ma sprawę w sądzie, uważa, że jego proces toczy się zbyt długo. Czasem to może być zasadne, ale w większości wypadków sądy oddalają skargi – uważa sędzia radomskiego sądu Bogdan Krajewski.
Z najnowszych danych wynika, że częściej skargi na opieszałe sądy kierują petenci, których sprawa ma charakter cywilny (2,9 tys.), rzadziej karny (1,6 tys.).
– To naturalne. Ludziom, którzy dochodzą swoich roszczeń, czekają na podział majątku czy rozwód, bardziej zależy na czasie niż oskarżonemu, który chciałby moment skazania jak najdłużej odwlec w czasie – tłumaczy kielecki sędzia Walerian Kopaciński.
W minionym roku większe były kwoty zasądzone na rzecz skarżących się na zbyt długie postępowania. Najwyżej wyceniane są błędy w sądach okręgowych polegające na: bezczynności w podejmowaniu czynności procesowych (517 tys. zł), przewlekłych działaniach komornika, wyznaczaniu zbyt długich przerw między rozprawami, przewlekłym postępowaniy wykonawczym.