Rozmowa z Barbarą Piwnik , sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie
Rz: Dziś druga rozprawa w procesie Katarzyny W. oskarżonej o zabójstwo małej Madzi z Sosnowca. Dwa tygodnie temu sąd zdecydował, że proces będzie jawny. Po kilku dniach tę jawność ograniczył. Zabronił fotoreporterom robić zdjęcia podczas rozprawy, zmienił salę na mniejszą i ograniczył w ten sposób liczbę publiczności na rozprawie, zabronił filmowania jej przebiegu. Sąd może tak postępować? Przy takich ograniczeniach możemy jeszcze mówić o jawności?
BARBARA PIWNIK: Tak. Sąd nawet nie wyłączając jawności całego procesu, ma prawo ograniczyć udział publiczności i mediów w trakcie rozpraw. Nie posądzałabym od razu sądu o złośliwość czy działanie poza prawem. Filmowanie całego przebiegu rozprawy, kamery ustawione rzędem tuż przed stołem sędziowskim i ławą oskarżonych – to może naprawdę wypaczyć niektóre dowody: zeznania świadków, biegłych. W takiej sytuacji różnie może też zachowywać się sama oskarżona. A przecież sądowi zależy na tym, aby naturalnie, w sposób nieskrępowany, złożyła wyjaśnienia.
Proces cieszy się ogromnym zainteresowaniem wszystkich mediów, w tym tych nastawionych bardziej na sensacje niż na rzetelny przekaz. Po pierwszej rozprawie w prasie ukazała się masa zdjęć Katarzyny W. Czy to dlatego sąd zrezygnował z fotoreporterów na sali rozpraw?
Sąd musi dbać o prawidłowy przebieg procesu. Fotoreporterzy mogą przeszkadzać w prowadzeniu rozprawy, choć oczywiście nie zawsze tak się dzieje. Na sali rozpraw musi panować porządek. Robienie zdjęć i związane z tym zamieszanie może odwracać uwagę od sprawy najważniejszej – dotarcia do prawdy. I jeśli nawet sam sąd jest nieczuły na takie zamieszanie, to biegły czy świadek takiej swobody może nie mieć. I wówczas należy zapewnić im spokój podczas wypowiedzi.