Prawnicy złożyli skargę w imieniu mieszkanki Zakopanego, Jolanty Sitarz-Wójcickiej. - Nie chcę, by kolejne osoby próbujące wpłynąć na poprawę powietrza i ochronę zdrowia w swojej miejscowości odbijały się od drzwi sal sądowych. Nie wszyscy mogą liczyć na to, że ich lokalni włodarze bez odpowiedniego wyroku opamiętają się i poprawią przepisy. Jeśli moja historia może pomóc innym i skłonić polskie władze do przyznania obywatelom prawa do walki o czyste powietrze przed sądem, to spróbuję tej drogi – mówi Sitarz-Wójcicka.
Zaskarżyć miejscowe programy ochrony powietrza próbowali też mieszkańcy Szczecina, Rybnika czy Warszawy.
– To problem systemowy. Sądy odrzucają skargi na wadliwe programy ochrony powietrza z powodów formalnych, uzasadniając to brakiem legitymacji procesowej po stronie skarżących. To oznacza, że skargi są odrzucane bez poddania ich merytorycznej analizie i bez badania, czy zaskarżony POP w ogóle odpowiada prawu – wskazuje Miłosz Jakubowski, radca prawny z Frank Bold i pełnomocnik skarżącej.
Prawnicy z Frank Bold, działając na rzecz mieszkanki Zakopanego, wyczerpali całą drogę krajową zaskarżania programów jakości powietrza. Jej skargę odrzuciły kolejno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie i Naczelny Sąd Administracyjny. Nieskuteczna okazała się również skarga do Trybunału Konstytucyjnego.
Zdaniem pełnomocników mieszkanki Zakopanego, polskie prawo, na które powołują się sądy, jest sprzeczne z prawem UE i orzecznictwem TSUE, z którego jednoznacznie wynika, że programy ochrony powietrza powinny podlegać kontroli sądu na wniosek obywateli.