W ten sposób uda się uniknąć sytuacji, że albo strona (pełnomocnik) nie wie, co ma naprawić, i pismo jest zwracane ponownie, albo mimo naprawienia błędu sędzia znajduje następny.
Jako przykład Naczelna Rada Adwokacka wskazuje ustawę o kosztach sądowych. Jej przepisy w wielu miejscach są tak dwuznaczne, że często nie można rozstrzygnąć, czy np. trzeba wnieść opłaty czy nie. A potem przedsiębiorca, który nie wniósł opłat, a przecież nie prowadzi na co dzień sporów, tylko działalność gospodarczą, często pozbawiany jest przez to prawa do sądu.
Tego rodzaju niejasności (nieporozumienia) dotykają też zwykłych ludzi, a nie tylko przedsiębiorców. Swego czasu Magdalena K. w liście do „Rz” opisała swoje perypetie w sprawie spadkowej.
Otóż sekretariat sądu pouczył ją, że do pisma ma dołączyć odpis aktu urodzenia stryjka urodzonego w głębi Rosji jeszcze przed rewolucją październikową. Ona mówiła, że nie może temu sprostać, ale że jest taki dokument, tyle że w aktach innej sprawy spadkowej (prowadzonej w tym samym sądzie). Sąd jednak zwracał kolejne jej pisma. Za którymś razem napisała więc (za radą adwokata), że nie jest w stanie nic więcej zrobić. Wtedy sędzia jakoś dał sobie radę z tą proceduralną rafą i rozstrzygnął sprawę.
Ten przykład pokazuje, ile zbędnej pracy i czasu zabiera nadmierny formalizm i szwankująca komunikacja na linii sąd – uczestnik procesu. Utrudnia to prowadzenie spraw sądowych, a nie raz, nie dwa osłania niemrawość sędziów. Rygoryzm ten dotyczy zwłaszcza spraw gospodarczych.