Problem dotyczy decyzji wydawanych między 1 września 2004 r. a 11 kwietnia 2011 r. przez ministrów bądź samorządowe kolegia odwoławcze. Chodzi o te, które stwierdzały nieważność decyzji, zwykle z okresu PRL, najczęściej nacjonalizacyjnych, przejmujących majątek.
Otóż w tych sytuacjach nie ma normalnego odwołania do wyższej instancji (gdyż takiej instancji nie ma), była natomiast możliwość wystąpienia o ponowne rozpoznanie sprawy przez ten sam organ, np. ministra.
Zgodnie z wciąż stosowanym (choć formalnie uchylonym) art. 160 § 6 kodeksu postępowania administracyjnego roszczenie o odszkodowanie za skutki wadliwych decyzji (wydanych np. z naruszeniem przepisów o właściwości czy bez podstawy prawnej – art. 156 k.p.a.) przedawnia się z upływem trzech lat od dnia, w którym stała się ostateczna decyzja stwierdzająca nieważność.
Co jednak w tych sprawach jest decyzją ostateczną? Od 11 kwietnia 2011 r., od noweli k.p.a., jego art. 16 § 1 przesądza, że decyzja jest ostateczna, jeśli nie przysługuje od niej odwołanie w administracyjnym toku instancji lub wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. Chodzi o to, że część poszkodowanych nie odwołała się od pierwszej decyzji kontrolnej, a część sądów uznawała, że od niej rozpoczyna się bieg przedawnienia. Inne przyjmowały, że liczy się druga decyzja kontrolna, mimo że wydawał ją ten sam minister czy SKO.
O rozstrzygnięcie rozbieżności wystąpił do siedmioosobowego składu Sąd Najwyższego jego pierwszy prezes prof. Małgorzata Gersdorf.