Nie zawsze jednak sąd zawiadamia o tym samorząd. Pozew musi złożyć zainteresowany. Szanse wygranej są nieduże.
Kto to w ogóle pisał?
W jednej z ostatnich spraw o podział majątku wspólnego i dział spadku Sąd Najwyższy w osobie Pawła Czubika oddalił na tzw. przedsądzie skargę kasacyjną jednej z uczestniczek, od wyroku sądu okręgowego, wskazując na końcu uzasadnienia, że nie do końca wiadomo, w czyim imieniu ją wniesiono i jaką rolę pełni F. przytoczony w uzasadnieniu skargi. Prawdopodobnie to fragment innego pisma znalazł się w skardze, co w epoce druku elektronicznego się zdarza.
– Językowe lapsusy i błędy w treści skargi pozwalają z dużą dozą pewności wątpić, czy rzeczywisty ich twórca miał wykształcenie przynajmniej średnie, a przecież podpisany pod tekstem skargi powinien wykazać się przynajmniej minimum staranności i przeczytać dokładnie to, co przygotowano mu w jego kancelarii przed podpisaniem – wskazał prof. Czubik. Z jakichś powodów nie postanowił jednak zawiadamiać samorządu adwokackiego, choć sądy nieraz z tego korzystają. W sądach powszechnych podstawą zawiadomienia jest § 112 regulaminu sądów powszechnych: w razie naruszenia przez adwokata, radcę, aplikanta jego obowiązków, sąd orzekający lub prezes sądu zawiadamia o tym dziekana okręgowej rady adwokackiej (radców).
– Zdarza się, że korzystamy z tych przepisów w reakcji na nieprofesjonalne zachowania pełnomocników zawodowych, biorąc za miarę zasady rzetelnego procesu. Obowiązkiem sądu jest przeciwdziałanie nadużywaniu praw procesowych przez strony i ich pełnomocników – wskazuje sędzia Aneta Łazarska z Warszawy.
Czytaj więcej
Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie ostrzega obywateli przed osobami, które "nie będąc adwokatami wykonującymi zawód, oferują pomoc prawną tak, jakby były adwokatami".