Kryzys powoduje, że prawnicy muszą się liczyć z cięciami stawek i godzić na formy wynagradzania lepsze dla klientów. Pracujący dla biznesu coraz częściej rezygnują z korzystnych dla nich stawek godzinowych.
– Klienci bardziej niż w czasach prosperity potrzebują przewidywalności kosztów, dążą więc do ustalenia w możliwie dokładny sposób budżetów wynagrodzeń doradców już na początku projektu – zwraca uwagę Marcin Gmaj, partner zarządzający Baker & McKenzie w Polsce. – Kancelarie starają się sprostać tym oczekiwaniom i stosują inne niż oparte na stawkach godzinowych metody rozliczeń – dodaje mec. Gmaj.
Jak w Londynie
Inne sposoby rozliczeń to choćby ryczałty, wynagrodzenie za sukces np. w procesach.
– Często klienci, godząc się na określanie wynagrodzenia za godzinę pracy prawnika, określają tzw. cup fee, czyli kwotę maksymalną – mówi Beata Gessel-Kalinowska vel Kalisz, partner zarządzający kancelarii Gessel, Koziorowski.
O konieczności odchodzenia od stawek godzinowych mówią przedstawiciele dużych, międzynarodowych kancelarii. Mimo że, jak podkreśla Paweł Pietkiewicz, partner zarządzający White & Case, pojawiły się wraz z nimi właśnie w latach 90., gdy w Warszawie powstały biura międzynarodowych gigantów.