Unijne prawo nie chroni klientów linii lotniczych, których podróż w wyniku opóźnienia straciła sens. Taki wniosek płynie z wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który zmienił orzeczenie pierwszej instancji. Uznał bowiem, że podróżnemu nie należało się 250 euro odszkodowania, skoro w ogóle nie wszedł na pokład samolotu. Jeśli więc pasażer zrezygnuje z podróży, bo w wyniku opóźnienia nie ma szans zdążyć na swój kolejny samolot, nie przysługuje mu rekompensata. Nie jest bowiem w stanie wykazać, że doszło do opóźnienia lotu powyżej trzech godzin, co jest warunkiem koniecznym wypłaty odszkodowania na podstawie unijnego rozporządzenia nr 261/2004.
Czytaj także: Wakacje autem w czasie pandemii: na co uważać i co warto wiedzieć
W rozpatrywanej przez sąd sprawie klient linii lotniczych nie skorzystał z zaproponowanego transportu naziemnego. Wiedział bowiem, że na swój kolejny lot i tak nie zdąży. Jednak zdaniem sądu, nawet jeśli w ocenie powoda podróż była bezzasadna, nie ma to znaczenia dla pozwanych linii lotniczych. Następny lot miał zapewnić inny przewoźnik, Nie był on objęty planem podróży. Opóźnienie pozostawało więc w sferze osobistego ryzyka pasażera.
Klient linii lotniczych może w związku z zaistniałą sytuacją dochodzić swoich praw na zasadach ogólnych prawa cywilnego, ale odszkodowanie w rozumieniu rozporządzenia nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z 11 lutego 2004 r. mu nie przysługuje. Nie dotarł do miejsca docelowego z opóźnieniem. Rolą odszkodowania przewidzianego w przepisach rozporządzenia jest zaś rekompensata niedogodności i ujemnych konsekwencji odwołanych i opóźnionych lotów. Obowiązkiem pasażera jest więc udowodnienie, że doznał opóźnienia w miejscu docelowym.
Sąd okręgowy, zmieniając wyrok sądu rejonowego, stwierdził, że sąd pierwszej instancji nie mógł kierować się logiką i doświadczeniem życiowym, sugerującymi, że skorzystanie z alternatywnego transportu skutkowałoby opóźnieniem dłuższym niż trzy godziny. Krótsza podróż z Warszawy do Gdańska jest bowiem niemożliwa. Nawet jeśli sposób rozumowania sądu rejonowego daje się obronić na gruncie logiki formalnej, w świetle unijnego prawa warunkiem koniecznym wystąpienia opóźnienia jest dotarcie do miejsca docelowego w późniejszym (ponadtrzygodzinnym) niż przewidziany terminie. Konieczne jest więc fizyczne odbycie podróży, a nie potencjalne opóźnienie pozostające w sferze domniemań.