Reklama

Zepsuta winda, zarządca odpowiada za szkody

Jeśli administrator budynku dowie się o zagrożeniu, musi rzucić wszystkie obowiązki i je usunąć.

Aktualizacja: 03.05.2015 15:52 Publikacja: 03.05.2015 14:38

Zepsuta winda, zarządca odpowiada za szkody

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak

Gdy winda się zepsuje, nie trzeba sięgać po przepisy prawa budowlanego, wystarczy zdrowy rozsądek – to sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.

SN rozpatrywał sprawę Ireny G. przeciwko Towarzystwu Ubezpieczeń InterRisk, w którym był ubezpieczony zarządca nieruchomości komunalnej w Polkowicach na Dolnym Śląsku. Licząca ponad 60 lat kobieta otworzyła drzwi do windy na ósmym piętrze budynku i, nie zauważywszy, że dźwigu nie ma, zrobiła krok do przodu. Winda stała dwa piętra niżej i kobieta spadła na jej dach, doznając poważnych obrażeń.

Był to dźwig starego typu, liczący ok. 30 lat i intensywnie eksploatowany. Na dolnych piętrach budynku był bowiem hotel, a na wyższych mieszkania komunalne. W jednym z nich mieszkała córka, którą Irena G. tego dnia odwiedziła.

Bezpośrednią przyczyną awarii windy było wyrwanie blokady, która uniemożliwiała otwarcie drzwi, kiedy na piętrze nie było kabiny. Wkrótce jeden z mieszkańców zawiadomił portierkę – pracownicę jednostki miejskiej, która była administratorem budynku, o wybryku chuliganów. Ta jednak jeszcze przez 4–8 minut rozmawiała przez telefon z klientem zamawiającym pokój, następnie zawiadomiła firmę zajmującą się (na podstawie umowy) konserwacją dźwigu i wywiesiła przy wejściu do niego napis: „Winda jest zepsuta".

Zajęło jej to w sumie 18 minut. Niestety, w tym czasie Irena G. uległa wypadkowi. W sądzie domagała się zapłaty 120 tys. zł, na co w lwiej części składa się zadośćuczynienie za uszczerbek na zdrowiu.

Reklama
Reklama

Sąd Okręgowy w Legnicy oddalił jej żądanie. Uznał, że jedyną przyczyną wypadku był akt wandalizmu, a współprzyczyną nieostrożność Ireny G. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wyrok ten utrzymał.

– Windy są urządzeniem, z którego korzystamy automatycznie. Jeżdżą nimi dzieci, a nawet niewidomi. Nie można wymagać przy wchodzeniu do windy jakiejś szczególnej ostrożności – argumentował przed Sądem Najwyższym adwokat Michał Sienkiewicz, pełnomocnik Ireny G. – Ciekawe, że administracja wymieniła urywaną przez wandali część, ale dopiero po katastrofie.

Sąd Najwyższy uwzględnił te argumenty i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.

– Portierka powinna była natychmiast po zawiadomieniu jej o awarii przerwać rozmowę i udać się na ósme piętro i tam zabezpieczyć wejście do windy. Ostrzeżenie na dole nic nie dawało – powiedziała w uzasadnieniu Teresa Bielska-Sobkowicz, sędzia SN. – Naruszono tutaj nie tylko przepisy budowlane, tolerując przez lata łatwą do zepsucia windę, ale także zdrowy rozsądek, kiedy już do tego doszło.

Prawo karne
Prokurator krajowy o śledztwach ws. Ziobry, Romanowskiego i dywersji
Konsumenci
Nowy wyrok TSUE ws. frankowiczów. „Powinien mieć znaczenie dla tysięcy spraw”
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Praca, Emerytury i renty
O tym zasiłku mało kto wie. Wypłaca go MOPS niezależnie od dochodu
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama