Zaniedbanie, takie nawet jak brak niewymaganego prawem kasku, sąd może w pewnych sytuacjach zakwalifikować jako przyczynienie się do szkody samej ofiary wypadku.
Kto zaniedbał
Reprezentowana przez ojca małoletnia (teraz już pełnoletnia) wniosła pozew przeciwko towarzystwu ubezpieczeń. Domagała się 150 tys. zł zadośćuczynienia za skutki ciężkiego poturbowania po wpadnięciu do rowu melioracyjnego biegnącego wzdłuż drogi gminnej.
Do wydarzenia doszło na obrzeżach jednego z miasteczek w Małopolsce. Dziewczyna pewnego wiosennego popołudnia jechała boczną uliczką (miejscami przypominającą szeroką ścieżkę), która prowadziła do placu zabaw oraz lokalnego boiska. Wjeżdżając na mostek, wpadła do rowu przez wąską przerwę w ogrodzeniu zabezpieczającym. W efekcie doznała licznych obrażeń ciała, złamań kości czaszki, przeszła operację i szczęśliwie po kilku miesiącach w zasadzie doszła w pełni do siebie. Trauma jednak została.
Gmina była ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, więc roszczenie poszkodowanej przekazała towarzystwu, które zakwestionowało odpowiedzialność gminy, a w konsekwencji własną.
Pełnomocnik ubezpieczyciela mec. Kinga Hajdyła argumentowała, że na tej drodze był znak zakazujący ruchu pojazdów poza dojazdem do posesji, ale sądy uznały, że nie był dość czytelny i można było w tym konkretnym miejscu jeździć.