– Polska wykonała bardzo duży krok naprzód w ostatnich 30–35 latach. Przeszliśmy w ostatnich 15–20 latach kilka bardzo trudnych stress testów. Jesteśmy dobrze konwergującym krajem – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr Piotr Bartkiewicz, ekonomista Banku Pekao.

Z bieżącej perspektywy nie zawsze widać skok gospodarczy Polski, a informacje o przebiciu przez polski PKB wartości biliona dolarów czy wejścia do grona 20 największych gospodarek świata bywają zestawiane np. z wciąż relatywnie niskimi na tle Europy Zachodniej nominalnymi płacami. Fakty są jednak i takie, że nasza pogoń trwa: w latach 2015–2024 byliśmy liderem wzrostu gospodarczego w UE, mieliśmy największy wzrost rynku konsumpcyjnego czy średnich płac.

Kluczowa dywersyfikacja

Zmienia się przy tym struktura polskiej gospodarki. Z jednej strony stajemy się – co naturalne w gospodarkach konwergujących – coraz silniej oparci na sektorach usługowych, spada zaś udział przetwórstwa w wartości dodanej. Jednocześnie zmienia się struktura polskiego przemysłu i, jak zwracają uwagę np. ekonomiści Pekao, określenie „montownia” już do niego nie przystoi, bo zdecydowanie zyskują bardziej zaawansowane usługi czy przemysły wyższych technologii. – Żeby dojść do 60 proc. PKB Stanów Zjednoczonych per capita, trzeba mieć różnorodną gospodarkę i nasza taka jest. Jeśli popatrzymy na strukturę eksportu Polski – jaką rolę odgrywają w niej czy to surowce, czy płody rolne, czy różnego rodzaju dobra przemysłowe, takie jak maszyny, urządzenia, części, pojazdy, elektronika, sprzęt gospodarstwa domowego, sprzęt elektryczny itd. – to jest ona taka jak w krajach rozwiniętych – zwraca uwagę Bartkiewicz.

Ta dywersyfikacja polskiego przemysłu jest jedną z podkreślanych sił naszej gospodarki przez zagraniczne instytucje. – Polska gospodarka jest duża, zróżnicowana i odporna, to jedna z największych sił z perspektywy ratingowej – mówił „Rz” Milan Trajkovic, główny analityk agencji ratingowej Fitch na Polskę. Jako przykład wskazywał udział przemysłu motoryzacyjnego w Polsce. – Eksport sektora automotive z Polski do Niemiec stanowi około 9,5 proc. całkowitego eksportu Polski. W przypadku Czech, Słowacji i Węgier te liczby są znacznie wyższe, wynoszą 14–16 proc. Ogólny udział przemysłu motoryzacyjnego w PKB w Polsce to mniej niż 4 proc., a w przypadku Czech i Słowacji około 9–10 proc. – zauważa. – Pomimo słabości Niemiec i niepewności geopolitycznej Polska nie tylko zdołała utrzymać swój udział w globalnym eksporcie od 2021 r., ale udało jej się go zwiększyć o prawie 11 proc. w przeciwieństwie do innych krajów regionu. Tam udział w globalnym eksporcie stał w miejscu, a w przypadku krajów bałtyckich wręcz znacznie spadł – dodaje, zauważając, że również ekspozycja Polski na poszczególnych partnerów handlowych nie jest wysoka, w przeciwieństwie do innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Polski przemysł staje się też coraz mniej zależny od niskopłatnej produkcji masowej, a rosnące znaczenie produkcji m.in. w branży metalurgicznej, maszynowej, chemicznej czy zaawansowanych technologii podnosi wartość dodaną sektora.

Siłę polskiego przemysłu na przestrzeni XXI wieku, napędzaną m.in. napływem bezpośrednich inwestycji zagranicznych, widać też np. w danych Eurostatu. W okresie 2000–2024 produkcja przemysłowa w Polsce rosła w średnim tempie blisko 5 proc. rocznie, wolniej tylko niż w Irlandii. W tym czasie średnia dla całej UE to wzrost o zaledwie 0,6 proc. średnio rocznie, a w części krajów (np. Portugalii czy Włoszech) był ujemny. Polska jest piątą siłą UE pod względem wielkości produkcji przemysłowej, z 6-proc. udziałem w łącznej produkcji w 2024 r.

Jesteśmy też jednym z najsilniej uprzemysłowionych krajów Unii Europejskiej – sektor ten odpowiada za ponad jedną piątą łącznej wartości dodanej w polskiej gospodarce. Łączna wartość rocznej produkcji w krajowym przemyśle to około 2,3 bln zł. Łącznie przemysł daje pracę w Polsce ponad 3,1 mln osób, czyli ponad jednej piątej wszystkich osób pracujących w polskiej gospodarce narodowej. Zdecydowana większość – około 2,8 mln osób – pracuje w przetwórstwie przemysłowym.

Polski przemysł wychodzi z dołka?

Ostatnie lata to jednak dla polskiego przemysłu trudny czas. W zasadzie od początków 2022 r. i eskalacji kryzysu energetycznego skutkującego drastycznym wzrostem cen energii, surowców i paliw, produkcja przemysłowa w Polsce tkwiła w stagnacji, a głównym wyzwaniem w ostatnich kwartałach okazał się istotny spadek zamówień z zagranicy. Inna sprawa, że i tak w tym okresie produkcja przemysłowa w większości krajów UE skurczyła się, zaś gdyby w takim porównaniu ująć jeszcze 2021 r., gdy mieliśmy do czynienia z ożywieniem pocovidowym, to polska produkcja w przemyśle urosła o około 17 proc., niemal najsilniej w UE.

Dodatkowo dane GUS czy Eurostatu z ostatnich miesięcy sugerują, że po okresie flauty z ostatnich ponad trzech lat przemysł w Polsce z powrotem wydobywa się na ścieżkę mozolnego wzrostu. Dane GUS za wrzesień zaskoczyły wręcz bardzo pozytywnie i okazało się, że poziom produkcji był wówczas najwyższy w historii. – Sektor przemysłowy zdaje się być w fazie łagodnego ożywienia – komentuje Marcin Kujawski, ekonomista BNP Paribas Bank Polska. Jak dodaje, dostrzec można natomiast istotne różnice w sytuacji pomiędzy poszczególnymi działami przemysłu. – Dobrze radzą sobie te branże, które korzystają na napływie funduszy unijnych i wzroście wydatków na obronność, jak np. producenci metali, pozostałego sprzętu transportowego czy wyrobów z pozostałych mineralnych surowców niemetalicznych. Na drugim biegunie znajdują się np. wytwórcy urządzeń elektrycznych, gdzie poziom produkcji jest o około 25 proc. niższy niż w trakcie popandemicznego skoku popytu – dodaje.

Efekty flauty ostatnich lat – zarówno w polskim przemyśle, jak i w gospodarkach naszych partnerów handlowych, szczególnie w Niemczech – połączonej jeszcze z dynamicznym wzrostem płacy minimalnej, widać jednak np. w poziomie przeciętnego zatrudnienia. Dane GUS z sektora przedsiębiorstw wskazują, że w ciągu trzech lat w polskim przetwórstwie przemysłowym ubyło ponad 65 tys. etatów (2,7 proc. całości).

Indeksy koniunktury w polskim i unijnym przemyśle, np. PMI, są blisko poziomów sygnalizujących poprawę, dane wskazują też stopniowy progres w części branż eksportowych, co można wiązać z nieco lepszym popytem z zagranicy lub podejmowanymi przez biznes działaniami na rzecz dywersyfikacji rynków zbytu. W miarę dalszej poprawy koniunktury w Europie szanse na ożywienie nad Wisłą rosną.

Gdzie upatrywać szans?

Z drugiej strony przed nami szereg wyzwań związanych m.in. z rosnącą konkurencją z Chin, zagrożeniami związanymi z polityką Chin wobec metali rzadkich, wyższymi cenami energii, w tym gazu, czy problemami demograficznymi. Europie grozi zepchnięcie do roli tła między Chinami a USA. To siłą rzeczy uderza też w Polskę, nawet jeśli na Starym Kontynencie wyglądamy coraz prężniej. – Rośniemy, ale dawne motory wzrostu – eksport, przemysł – tracą siłę. Niemiecki rynek zbytu od dłuższego czasu jest w stagnacji, a od ankietowanych przez nas regularnie przedsiębiorstw z wielu branż często słyszymy o tej presji z Azji. Dziś walka o utrzymanie dobrej koniunktury będzie więc trudniejsza – podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Stąd ekonomiści rekomendują m.in. wzmożone wsparcie ze strony polityki gospodarczej dla ekspansji polskich firm na rynki zagraniczne, zwłaszcza w kontekście rosnącej roli na globalnych łańcuchach wartości. Skalowanie biznesu i budowanie mocnych polskich marek powinno oznaczać w konsekwencji większą przestrzeń dla działań badawczo-rozwojowych, sprzyjających innowacyjności – a to klucz do budowania przewagi konkurencyjnej w przemyśle przyszłości. Nadzieją są też obniżki stóp procentowych w kraju i w strefie euro, które obniżają koszt kredytowania i sprzyjają inwestycjom. Zresztą z ankiet Narodowego Banku Polskiego wynika również, że banki luzują swoją politykę kredytową wobec przedsiębiorstw.

Nadziei upatrywać można też m.in. w inwestycjach publicznych. Już obecnie w danych statystycznych z polskiego przemysłu, w branżach powiązanych z budownictwem, widać symptomy nadchodzącego ożywienia inwestycyjnego związanego z napływem środków unijnych, przede wszystkim z KPO. – W kolejnych miesiącach spodziewamy się, że działalność produkcyjna będzie się stopniowo rozkręcać, natomiast dysproporcje sektorowe najprawdopodobniej nadal będą widoczne. Najlepiej postrzegamy perspektywy producentów dóbr kapitałowych oraz materiałów budowlanych, którzy powinni korzystać z jednej strony ze wzmożonych wydatków z Krajowego Planu Odbudowy, z drugiej zaś z impulsu fiskalnego w Niemczech – komentuje Marcin Kujawski z BNP Paribas.

Tymczasem przed Polską prawdopodobnie wiele lat wzmożonych inwestycji publicznych, które powinny wspierać też krajowy przemysł. Dość zauważyć bardzo ambitne plany co do zielonej transformacji, modernizacji sieci ciepłowniczych i elektroenergetycznych, inwestycji w energetyce czy w infrastrukturę, z Centralnym Portem Komunikacyjnym i rozwojem sieci kolejowej na czele.

Skokowy wzrost wydatków obronnych sugeruje też, że z czasem w Polsce powstać może silna gałąź w postaci przemysłu obronnego. – Liczymy tu na biznes prywatny, bo ten w Czechach czy Niemczech jest głównym producentem militariów i w naszych warunkach też radzi sobie zwykle dużo lepiej niż spółki Skarbu Państwa – ocenia Rafał Benecki.

Przemyślana polityka gospodarcza kraju może dać polskiemu przemysłowi rozpęd na lata. Trendy sugerują, że polska gospodarka rozwija się w kierunku wyższego udziału przemysłu wysokich technologii. Dostosowanie tej kluczowej gałęzi do wyzwań najbliższych lat i dekad, związanych nie tylko z rozwojem przemysłu obronnego, ale też OZE, elektromobilnego, farmaceutycznego czy związanego z półprzewodnikami, może nie tylko budować odporność gospodarczą kraju, ale i konkurencyjność polskiego biznesu za granicą. Jednocześnie należy liczyć na dalszy dynamiczny rozwój sektorów, z których już dziś Polska jest szczególnie znana, czyli m.in. branży meblarskiej, spożywczej, motoryzacyjnej, metalurgicznej, chemicznej czy elektronicznej.