Losy tej sprawy pokazują, że reforma postępowania grupowego jest niezbędna. Wiązana z nim przed siedmioma laty nadzieja okazała się płonna.
Dziewięćdziesięcioro bliskich ofiar, także osobiście poszkodowanych, domaga się ustalenia odpowiedzialności Skarbu Państwa jako posiadacza hali oraz głównego inspektora nadzoru budowlanego za zaniedbanie nadzoru. Podnoszą, że na skutek śmierci ich bliskich nastąpiło znaczne pogorszenie ich sytuacji życiowej.
Złożony przed kilku laty pozew sądy: okręgowy i apelacyjny, odrzuciły. Uznały, że wymagałoby zbadania, czy doszło do pogorszenia sytuacji życiowej u każdego z członków grupy. Roszczenie zatem nie nadaje się do zbiorowego pozwu. Dopiero Sąd Najwyższy nakazał rozpoznanie pozwu zbiorowego, wskazując, że roszczenia są jednorodne i wynikają z jednego zdarzenia.
Paradoks tej przedłużającej się sprawy polega na tym, że to katowicka katastrofa była impulsem do uchwalenia ustawy o pozwach zbiorowych, na którą czekaliśmy – przypomina adwokat Adam Car, pełnomocnik poszkodowanych, który szybciej zakończył kilka podobnych spraw indywidualnych.
Na proceduralne rafy wpadło wiele innych pozwów zbiorowych. Na ponad 200 złożonych w ciągu siedmiu lat funkcjonowania tej procedury zaledwie w kilku doszło do wyroku zasądzającego odszkodowanie czy ugody. To ma się zmienić. W czwartek, 9 marca, Sejm uchwalił poważne zmiany dotyczące pozwów zbiorowych – to element pakietu wierzycielskiego wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Mają być rozszerzone na sprawy poszkodowanych na ciele lub zdrowiu i najbliższych ofiar śmiertelnych. Sąd będzie przesądzał, że zdarzenie było przyczyną ich szkód, a wysokość szkody ma być dowodzona już w odrębnych indywidualnych procesach. Tak jest właśnie w sprawie MTK.