Chodzi o tzw. potrącenia amortyzacyjne, które w ocenie rzecznika są powszechną praktyką postępowań likwidacyjnych.
Powiedzmy, że uszkodzone auto ma cztery lata i jest warte połowę ceny nowego. Jeśli koszt zamontowanych nowych części wynosi 10 tys. zł, firma ubezpieczeniowa wypłaca tylko połowę, a 5 tys. zł właściciel remontowanego auta musi pokryć z własnej kieszeni.
– Takie pomniejszanie odszkodowania to jeden z głównych zarzutów stawianych w skargach – pisze Halina Olendzka, rzecznik ubezpieczonych, w uzasadnieniu pytania prawnego do SN.
Płacą jak za stare
Stopień amortyzacji określany jest między 40 a 70 proc. i stosowany do pojazdów kilkunastoletnich, ale też rocznych. W efekcie odszkodowanie zostaje pomniejszone o taki właśnie procent. Firmy ubezpieczeniowe nie badają przy tym, ile mogą kosztować części używane, gdzie można je nabyć oraz jaki warsztat przyjąłby zlecenie i zagwarantował, że naprawa z częściami używanymi zapewni bezpieczeństwo auta.
Zdaniem rzecznika poszkodowany ma prawo do odszkodowania ustalonego według cen nowych części. Potrącenie może być stosowane tylko wyjątkowo