To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego.
Jan P., udzielający w ramach działalności gospodarczej lekcji jazdy samochodami osobowymi, uległ poważnemu wypadkowi (przeszedł trzy operacje), usiłując zatrzymać szkoloną na placu manewrowym kobietę (mającą zresztą prawo jazdy), która straciła kontrolę nad jazdą. Zażądał od kobiety i zakładu ubezpieczeń 130 tys. zł zadośćuczynienia i ustalenia ich odpowiedzialności za przyszłe następstwa wypadku.
Czytaj także: Sąd Najwyższy: przyczynienie się do wypadku zmniejsza odszkodowanie dla rodziny
Zakład jego krzywdę wycenił na 55 tys. zł, ale odszkodowanie pomniejszył o 60 proc. przyczynienia się do wypadku. W efekcie wypłacił mu 25 tys. zł. Sąd okręgowy kwoty tej nie zwiększył, wskazując, że kobiecie z powodów zdrowotnych nie można przypisać winy, zatem nie ponosi jej także ubezpieczyciel.
Z kolei Sąd Apelacyjny w Katowicach zasądził Janowi P. 36 tys. zł, uznając, że zasady współżycia, w szczególności lepsza sytuacja majątkowa kobiety w stosunku do powoda, przemawia za przyznaniem mu tej kwoty. Oddalił zaś żądanie ustalenia odpowiedzialności pozwanych na przyszłość, uznając, że powód nie ma takiego interesu. Sąd Najwyższy nie tylko zakwestionował zastosowanie przyczynienia się do szkody powoda, który chciał zapobiec wypadkowi (zderzeniu auta ze ścianą), ale przede wszystkim ustalił odpowiedzialność pozwanych na przyszłość.