Telewizja nie niesie ze sobą żadnych doznań artystycznych. Daje zbył małe możliwości, żeby naprawdę przeżyć film, który został stworzony na duży ekran. W telewizji można go sobie co najwyżej przypomnieć. Podobnie teatr powinno się oglądać na prawdziwej scenie. Dlatego mniej więcej od 15 lat nie mam w domu telewizora. Zdarza mi się czasem coś oglądać u znajomych i w podróży, więc nie jestem od telewizji całkiem odcięty.

W tym tygodniu gdybym miał czas i ochotę, wybrałbym przede wszystkim polskie filmy, wśród nich „Jowitę” (TVP 2, piątek godz. 2.15). To świetny obraz Janusza Morgensterna pokazujący mentalność pokolenia 68 roku. Zwłaszcza teraz, po śmierci Gustawa Holoubka, zobaczyłbym też chętnie jego najlepszą rolę filmową w „Pętli” (Kino Polska, sobota godz. 10.50) Wojciecha Jerzego Hasa. Zerknąłbym może na „Rejs” (Kino Polska, sobota godz. 15.35), żeby sprawdzić, jak po ostatnich sensacjach związanych z Markiem Piwowskim ta komedia działa.

Inny film, który bardzo lubię i cenię, to „Klucznik” (TVP Polonia, sobota godz. 21.45) w reżyserii Wojciecha Marczewskiego, według prozy Wiesława Myśliwskiego, z niesamowitą, charyzmatyczną rolą Tadeusza Łomnickiego.

Z zagranicznych propozycji obejrzałbym „Rudobrodego” (TVP Kultura, poniedziałek godz. 20.45) Akira Kurosawy — najlepszego moim zdaniem filmowca w historii, i „Króla Edypa” Pier Paolo Pasoliniego (TVP Kultura, poniedziałek godz. 1.05).

Zrobiłbym wyjątek dla jednego serialu, który bardzo mnie zainteresował ze względu na aktora grającego główną rolę. Myślę o Tomaszu Karolaku w „39 i pół” (TVN, wtorek godz. 21.30). Po różnych lepszych i gorszych epizodach pokazuje nam nowoczesne aktorstwo. Wykorzystując narzuconą konwencję, chce rozmawiać z widzami serio o problemach mężczyzny wchodzącego w kryzys wieku średniego.