Ludzie opowiadający przed kamerą o umieraniu nie są speszeni ani smutni. Przeciwnie – wielokrotnie na ich twarzach pojawia się uśmiech, bo dziwią się, że można nic nie wiedzieć o tym, jak wyglądają ostatnie chwile życia. Dzielą się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami. A jest czym, bo każdy z nich niejeden raz był przy umierającym. Tych ludzi śmierć nie przeraża. Traktują ją jak część życia, rytuał, który nikogo nie ominie. Siedzą na ławeczkach, na tle wspaniale rozkwitającej przyrody i bezpretensjonalnie, naturalnie opowiadają o przechodzeniu ze świata żywych do świata umarłych.
– Jak człowiek umiera, to się przy nim stoi i pilnuje, kiedy ta chwila nadejdzie. A jak już przyjdzie, to bierze się gromnicę i wkłada w ręce umierającego – opowiada jedna z bohaterek filmu. – We wsi jak tylko jest pogrzeb, to nie omijamy. Trzeba iść, bo chcemy, żeby potem i ktoś do nas przyszedł – mówią zgodnym chórem ci, którzy śpiewają na pogrzebach. – Nawet na wesele rodzina nie przyjeżdża tak licznie jak na pogrzeb, ludzie ściągają nawet z najdalszych zakątków – dodaje kobieta.
W pokoju, przy otwartej trumnie z nieboszczykiem, pokrytej wiązankami kwiatów i wieńcami, panie śpiewają pieśni żałobne w obecności członków rodziny: „Już idę do grobu ciemnego, smutnego, tam będę spoczywał aż do Dnia Sądnego”. Ci, którzy byli przy niejednym konającym, mówią, że w ostatnich chwilach jedni są przerażeni, a drudzy odchodzą z uśmiechem na ustach, spokojnie. I że trzeba pilnować, by zamykać umarłym oczy, bo kiedy się tego nie zrobi, to „na kogo spojrzy, ten umrze. Jak spojrzy lewym okiem – umrze mężczyzna, jak prawym – kobieta”. Twierdzą, że byli naocznymi świadkami takich sytuacji. – Ale nie każdy nieboszczyk taki szkodliwy, żeby zabierać – dodają po namyśle.
Przy umierającym trzeba się modlić, ale nie można krzyczeć i okazywać gwałtownych emocji, by mu nie przerwać konania, bo wtedy będzie dłużej cierpiał. Niektórzy czekają na nieobecnych bliskich tak bardzo, że odchodzą dopiero, gdy ci się pojawią przy śmiertelnym łożu. A gdy przyjdzie śmierć: „Trzeba lustra pozakrywać, zegary pozatrzymywać. Jak gospodarz umrze, to przewraca się stołki, na których inni siedzieli, bo może żałować tego, co zostawia, i kogoś za sobą pociągnąć. Nie można zmarłemu przeszkadzać, dopóki jest w domu, bo dusza opuszcza go dopiero, gdy biją kościelne dzwony”.
– Często bywa, że ludzie młodnieją po śmierci, zwłaszcza gdy jest ona końcem ich cierpień – mówią bohaterowie filmu Małgorzaty Szumowskiej. Nieboszczyków się nie boją, bo widzą w nich swoich bliskich, znajomych, z którymi za jakiś czas się spotkają. Kobieta opowiada, jak poszła do zmarłej sąsiadki, by pomóc ją po raz ostatni ubrać. Zniekształcone chorobą ciało poddało się zabiegom dopiero wtedy, gdy kobieta zwróciła się doń po imieniu. Jeżeli zmarły nie sztywnieje, mówi się, że zaraz we wsi albo w rodzinie będzie drugi pogrzeb. – Ja w to wszystko wierzę, kochana – mówi z dobrotliwym uśmiechem kobieta do niedowierzającej autorki dokumentu.