Opowieść nakręcona przez Annę Kazejak i ze zdjęciami Jakuba Gizy rozpoczyna się wraz z pojawieniem się nowych wczasowiczów na kolejnym letnim turnusie wczasów na Helu. Na bocznicy kolejowej w sosnowym lesie wysłużone wagony pełnią funkcję domków wypoczynkowych. Przyjeżdżają do nich amatorzy wypoczynku z całej Polski.
Wyróżnia się pan Andrzej z Kluczborka. Jest w średnim wieku, za to z ponadprzeciętną energią, ciekawością ludzi i chęcią integrowania ich na różne sposoby. Panie namawia na mecz siatkówki, wypytuje o pierwsze wrażenia, radzi, jak rozpalić ognisko, częstuje papierosem jednego z wagonowych sąsiadów. Nie ustaje w próbach podtrzymywania konwersacji. Młodemu małżeństwu opowiada o swoim życiu. Ma troje dzieci, chociaż – jak się zwierza – nie spodziewał się tego, bo miało być dwoje. – Ale, niestety, przydarzyło się trzecie – mówi. – Jak to się mówi: wyskrobek.
Małżeństwo smutnieje na te słowa. Na placu zabaw królują maluchy z rodzicami. Młody ojciec przygotowuje swojego kilkuletniego synka do zadań specjalnych. Najpierw uczy bujania się na linie, a potem strzelania z karabinku do tarczy wiszącej na drzewie. Jedną z matek z Wrocławia wczasowicz pyta, czy w jej mieście nadal buduje się mosty. – Nie wiem, nie zapuszczam się w te rejony – odpowiada rezolutnie urodzona wrocławianka. – U nas jak nie studenci, to wojsko.
Kamera podgląda też innych wczasowiczów, m.in. dwie starsze panie, siostry, które prowadzą dysputy o ulubionych kompozytorach. Zauważają, że są bardzo różne – jedna rozważna, a druga romantyczna. Rozmawiają też o snach – które się sprawdzają, a które nie i dlaczego. I o tym, że pamiętają tylko złe. – Największym szczęściem jest czekać na szczęście, gdy jest się młodym – mówi jedna z sióstr. – I wierzyć, że ono przyjdzie.
Ich rówieśnik, odpoczywający na leżaku, snuje swoją opowieść. – Jeszcze moi rodzice mówili, że ładne konie, ładna żona i duże pieniądze – to śmierć. Bo na to zawsze jest chętny. A jak kobieta jest przeciętna, to nikt się nią nie interesuje. I dlatego taką przeciętną wybrałem. Ale nie dla wyglądu, tylko charakteru. Prawie 40 lat przeżyliśmy.