12 maja 2008 roku o godz. 14.28 trzęsienie ziemi nawiedziło chińską prowincję Syczuan. Wstrząsy sejsmiczne trwały dwie minuty i 34 sekundy. Zginęło ponad 69 tysięcy ludzi, ok. 300 tysięcy zostało rannych, 15 milionów straciło dach nad głową. Rząd Chin ogłosił trzydniową żałobę narodową, ale przeciwdziałanie skutkom katastrofy okazało się niewystarczające.
Opowiada o tym film Du Haibina, który przyjeżdżał kilkakrotnie w rejon klęski żywiołowej. Obserwował ludzi w mieście Beichuan, pięknie położonym w dolinie między wysokimi górami, obróconym teraz w zgliszcza – 80 procent budynków legło w gruzach. Pierwsze zdjęcia zrealizował dziesięć dni po trzęsieniu, gdy panował jeszcze wielki chaos, a ludzie szukali w ruinach bliskich i resztek dobytku. W tym czasie pojawiła się tez ekipa oficjeli reprezentujących władzę. Zapewniła o staraniach, by przywrócić ład, zapewnić poszkodowanym dach nad głową i wyżywienie. – Jesteśmy wdzięczni naszym przywódcom – mówił jeden z bezdomnych do kamery. A ona rejestrowała przepychanie się ludzi po chochlę zupy ryżowej. Inni zajęci byli w tym czasie szabrowaniem. – Włamują się, zabierają co popadnie – mówi jeden ze świadków.
Wielu ludzi przeżywało śmierć tragicznie zmarłych członków rodziny. – Tęsknię za nimi codziennie, ciągle o nich myślę – zwierzają się kobiety, piorąc ubrania w rzece. Jedna z nich straciła syna, synową i wnuka, druga – troje dzieci. Nie płaczą jednak, choć ból i poczucie bezradności są bardzo silne. Poszkodowani muszą liczyć przede wszystkim na siebie. – W niektórych budynkach dałoby się mieszkać, ale władze kazały je wyburzyć bez wcześniejszych ekspertyz – żali się kobieta.
Podobnie jak innych czeka ją przesiedlenie, ale nie wie dokąd. Nie ma planów na przyszłość ani z czego żyć. Inna z rodzin w internacie miejscowej szkoły odnajduje rzeczy syna, jednego z 900 uczniów, którzy zginęli. – Zabierzmy te ubrania do domu na pamiątkę – mówi ze łzami matka.
Gdy dokumentalista odwiedza ich 200 dni później, jest inaczej. Ich warunki bytowe jednak się nie poprawiły. Chociaż przyszła zima, mieszkają nadal w prowizorycznych barakach, a nawet namiotach. Brakuje koców, naczyń kuchennych i podstawowych sprzętów potrzebnych do życia. Biały napis na dużym czerwonym transparencie poucza: „Kto polega tylko na pomocy państwa – jest leniwy”. Nie każdy jednak jest przedsiębiorczy, a wielu poszkodowanych to biedni ludzie, którym kataklizm zabrał wszystko.