Filmy przyrodnicze zawsze są godne polecenia, bo mają nie tylko walory rozrywkowe, ale i edukacyjne. Szczególnie cieszy, że możemy wreszcie zobaczyć rodzimą produkcję w tym gatunku, bo to rzadkość. Dziesięcioodcinkowa „Saga prastarej puszczy” Bożeny i Jana Walencików (niedziela, TVP 1, godz. 15.20), powstawała wiele lat.

Wiele spodziewam się po tym cyklu, bo wiem jak wnikliwymi i wytrwałymi obserwatorami są autorzy. To profesjonaliści, więc jestem spokojna, że nie będzie merytorycznych błędów, które dość często zdarzają się w zagranicznych produkcjach przyrodniczych. Dokument jest fabularyzowany, a to z pewnością przysporzy mu widzów. Cieszę się, że widzowie zyskają szansę na zobaczenie mieszkańców rodzimej Puszczy Białowieskiej, bo często wiedzą o nich mniej niż o znacznie bardziej egzotycznych, lecz i lepiej spopularyzowanych zwierzakach. Nierzadko brakuje nam podstawowej wiedzy na temat rodzimej fauny – każdy rozpozna papugę czy tukana, ale bardzo niewielu modraszkę czy kwiczoła.

Filmy przyrodnicze pogłębiają wiedzę przekazywaną gościom ogrodów zoologicznych takich jak nasz. Trzeba przyznać – my możemy pokazać naszych podopiecznych tylko w warunkach niewoli i choćbyśmy najbardziej się starali, nie zawsze zachowują się u nas tak jak na wolności. Dokumentaliści podglądają zwierzaki w naturze, a dysponując specjalistycznym sprzętem, potrafią pokazać je w sytuacjach unikalnych, których normalnie nie można by zobaczyć.

Liczę na „Zimowe uroki Japonii” (wtorek, TVP 2, godz. 11.50) zrealizowane przez niemieckich dokumentalistów. Wśród bohaterów są makaki, które podziwiać można także w naszych ogrodach. Jednak dopiero w surowych warunkach orientalnej przyrody jest szansa podejrzeć, jak mistrzowsko potrafią się przystosować do niesprzyjającego klimatu.

Lubię filmy przyrodnicze nie tylko opowiadające o zwierzętach, ale i relacjach, które tworzą z ludźmi. Przenikanie tych światów trwa tysiące lat, to proces, który podlega nieustannym przemianom.