W tym tygodniu warto obejrzeć dokument „Michael Jackson: This Is It” (niedziela, HBO, godz. 20.10) – zapis przygotowań gwiazdora do występów w Londynie. Ten film dowodzi, że Jackson był wielkim muzykiem. Przede wszystkim podniósł teledysk do rangi sztuki filmowej. Wideoklip stał się dzięki niemu aktem artystycznej kreacji. Michael Jackson wyprzedzał swoją epokę wprowadzając do teledysków efekty specjalne, które dopiero kilka lat później stały się standardem w kinie. Rozmawiałem kiedyś z Danielem Pearlem – jednym z najwybitniejszych autorów wideoklipów dla MTV. Współpracował m.in. z Madonną, Metallicą, czyli największymi. Powiedział, że to, co działo się na planie teledysków Jacksona, przypominało rewolucję.

Sposób, w jaki poruszał się na estradzie ten gwiazdor, zmienił taniec. Miał niezwykle szybkie mięśnie, co pozwalało mu wykonywać układy, których nie byli w stanie powtórzyć najlepiej wyszkoleni tancerze z Broadwayu. I człowiek takiego formatu został przez media zdegradowany do roli kukły, nieumiejącej poradzić sobie z własnym życiem. To straszne. Dokument pokazywany w HBO przeczy również plotkom, że Jackson przed występami w Londynie był w fatalnej formie. Na filmie wyraźnie widać, że jak na 50-latka świetnie się ruszał i nadal miał znakomity głos. Domniemania, że mógł nie wytrzymać serii koncertów, są chore.Drugą postacią tygodnia jest Bono z U2. Koncert tego zespołu również pokaże HBO (niedziela, godz. 19.05). Popularność, którą zdobył irlandzki muzyk, sprawiła, że ludzie wsłuchują się nie tylko w jego piosenki, ale także w to, co mówi jako działacz społeczny. Stał się kimś w rodzaju przewodnika dusz. Pierwsze koncerty U2 miały wręcz mistyczny charakter. Pamiętam, jak podczas jednego z nich Bono zszedł ze sceny na widownię i zaczął tańczyć walca z jedną z kobiet. To było coś pięknego.Tak charyzmatyczni artyści mogą wpływać na rzeczywistość. Nawet jeśli ich apele o pokój i pomoc potrzebującym odbiją się od polityków jak od ściany, przynajmniej uświadomią młodym, że świat może wyglądać inaczej.