Spotkał mnie ten zaszczyt, że napomknął o mnie w swoim tekście bohater jednego z moich tekstów, hrabia Wojewódzki. W tygodniku „Uważam Rze" popełniłem myślozbrodnię krytyki jego wrażliwości oraz niezależności. I oto twardzielowi, któremu jeszcze niedawno przyszło biegać po studiu w samych majteczkach, puściły nerwy.

W „Polityce" pisze tak: „Zadebiutował nowy tygodnik społeczno-polityczny, podobno konserwatywny, zatytułowany dowcipnie »Uważam Rze«. Bardzo ciekawy oraz obiektywny. Mnie szczególnie spodobał się demaskatorski artykuł zatytułowany »Król jest w stringach« autorstwa pana Krzysztofa Feusette. No cóż, widocznie nawet popkultura zasłużyła na swego Macierewicza". I fajnie. Miło będzie kiedyś wnuczętom buzie rozdziawić, gdy im się pokaże, kto o dziadziusiu pisał przed laty. Ale skorzystać można już teraz. Komentarz Wojewódzkiego może bowiem posłużyć jako źródło wiedzy, z czego w dzisiejszych czasach powinna składać się cięta riposta. Po pierwsze, z ironii. Wojewódzki pisze, że „Uważam Rze" to tygodnik bardzo ciekawy i obiektywny i że jemu się podoba. Ironizuje jak z nut, bo wiadomo, że to, co ciekawe i obiektywne, podobać mu się nie może, gdyż inaczej wyglądałyby wtedy jego wywiady. Jednak riposta to także tajemnica. Gwiazdor wspomina, że tekst „Król jest w stringach" spodobał mu się „szczególnie", choć słowem nie zająknie się, że sam jest jego bohaterem tytułowym. Wreszcie składnik najważniejszy: strzał między oczy. Nazywa mnie „Macierewiczem popkultury". Nie czas i miejsce, by analizować ten zgrabny zabieg stylistyczny, polegający na tym, że autor zalicza tu samego siebie do popkultury, choć w innych tekstach stale się od niej odżegnuje.

Ciekawsze jest przyklejenie mi politycznej gęby przez kogoś, kto jeszcze niedawno ślinił się na widok Donalda Tuska jak mops, powtarzając: „Widzicie, jakiego fajnego mogliście mieć prezydenta?!". Gdybym umiał odpowiedzieć ripostą równie ciętą, spróbowałbym podobnej metafory. Nazwałbym Wojewódzkiego Chlebowskim intelektu i Piterą humoru. Albo odwrotnie, wszystko jedno. Niestety, nie potrafię sprawić kolejnej przykrości przywódcy platformerskich celebrytów, widząc, jak ci w panice wskakują do szalup, by ratować własną karierę po zderzeniu z opiniami wyborców. Nie mam serca im powiedzieć, jak się kończy ta pouczająca historia. A zresztą – nie mój statek, nie moja orkiestra.