Seriale przyciągają nas ciekawymi postaciami bohaterów oraz specyficzną atmosferą. Do tego nie musimy na nie czekać kilku lat, jak na drugą część kinowego filmu, a ich twórcy mają znacznie więcej swobody w opracowywaniu scenariusza. Pełnometrażowa produkcja o lekarzu mogłaby nie spotkać się z uznaniem widzów, a tym bardziej recenzentów. Tymczasem podzielona na odcinki saga o przypadłościach leczonych przez szalonego doktora House'a osiągnęła niespodziewaną, olbrzymią popularność. Również wysokobudżetowe filmy o gangsterach bardzo często rozczarowują pełną dziur fabułą czy źle zbudowanymi portretami bohaterów. Serialowy „Breaking Bad" nie tylko przedstawia spójną, wiarygodną historię, ale również łączny, długi czas trwania każdego sezonu pozwala przedstawić postaci nietypowe i w nietypowych rolach, bez pozostawienia widza z uczuciem jakiegokolwiek braku.
W świecie gier wideo jest trochę inaczej, bo brak w nich ciasnych ram czasowych (kampanie dla jednego gracza trwają od 6 do nieraz 30-50 godzin). Podobieństwo leży gdzie indziej. Developerzy już dawno uświadomili sobie, że gracze po prostu lubią zwarte opowieści. Dlatego klasyczne gry akcji już ponad dekadę temu zaczęły otrzymywać narrację, która z każdym rokiem przyjmowała coraz ciekawsze wymiary i większą dynamikę. Z czasem jednak uświadomiono sobie także, że stworzenie ogromnego, wirtualnego świata, udostępnienie obszernego arsenału broni czy zapewnienie emocjonujących pościgów nie zawsze daje satysfakcję wymierną do pracy jaką włożono w stworzenie gry. Nie wspominając o sferze finansowej całego przedsięwzięcia i późniejszych wynikach sprzedaży. Przekonać się mogła o tym firma EA, przez wiele miesięcy promując wojenne Medal of Honor: Warfighter, kontynuację legendarnej serii, które ostatecznie okazało się grą przeciętną, otrzymało niskie noty (54/100, Metacritic.com) oraz sprzedało się poniżej prognoz (ok. 3 mln) i średnio w porównaniu z konkurencją (Call of Duty: Black Ops 2 - ok. 7,5 mln). Jakie jest więc alternatywa? Zamienić majestatyczną, zmąconą wojną przestrzeń na zwyczajne, ciasne lokacje i pozwolić graczom czerpać emocje z prowadzenia dialogów i podejmowania decyzji. Zrobić grę w konwencji interaktywnego serialu albo podzielić ją na zwięzłe odcinki, żebyśmy po ukończeniu jednego epizodu nie mogli doczekać się jak dalej rozwinie się cała historia.
Opowieść o opowiadaczach
Zostawiając za sobą prehistorię gier wideo, firmą, która współcześnie wyznaczyła, i nadal wyznacza, trendy w dziedzinie gier-seriali, jest Telltale Games. Założona została w 2004 roku przez współtwórców kultowej komediowej gry przygodowej Sam & Max z wczesnych lat '90. Pomysł na główne działanie firmy był prosty – sięgnąć właśnie po legendarne marki i zamiast jednej dużej gry, stworzyć zestawy pojedynczych odcinków. Eksperyment się udał. Telltale Games stworzyło kilka sezonów Sam & Max, odkurzyło niemniej kultowe Monkey Island i z powodzeniem zaadaptowało filmowe uniwersum Parku Jurajskiego, Powrotu do przyszłości czy nawet słynne krótkometrażowe animacje zatytułowane Wallace & Gromit.
Kolorowe i zabawne przygodówki są jednak najczęściej produktem przeznaczonym dla stosunkowo wąskiego grona fanów – nie na rynek masowy. Sytuacja zaczęła zmieniać się, gdy studio wzięło się za poważniejszą tematykę. Od 2006 przygotowało kilka gier sygnowanych marką telewizyjnej serii CSI. Jednak największy sukces przyszedł w roku 2012 wraz z The Walking Dead, którego odcinki trafiły do ponad 8,5 miliona użytkowników.
Przypadek The Walking Dead
Ta adaptacja uznanego amerykańskiego komiksu na dłuższą chwilę wstrząsnęła środowiskiem gier. Niespecjalnie oczekiwana (i nie należąca do szczytowego grona wysokobudżetowych produkcji) stała się z miejsca bohaterem licznych wiadomości, artykułów i rozmów w internecie. Za ten sukces odpowiada ten sam powód, co w przypadku innych gier niezależnych – wciągająca historia i nie do końca typowa mechanika. Pozornie The Walking Dead wydaje się produktem wtórnym. To kolejna opowieść o inwazji zombie i przypadkowych ludziach zmagających się z plagą potworów. Jednak tym razem celem gry nie jest zabijanie czy rozjeżdżanie ożywieńców. Dostajemy do naszych rąk regularny, interaktywny serial w którym liczą się krótkie, często podejmowane na gorąco decyzje oraz dialogi. Zwłaszcza dialogi.