Gorejący krzew w HBO

Agnieszka Holland w „Gorejącym krzewie" portretuje komunizm bez czarno-białych schematów – pisze Barbara Hollender

Aktualizacja: 27.02.2013 21:08 Publikacja: 27.02.2013 19:57

Serial „Gorejący krzew” od 3 marca w telewizji HBO

Serial „Gorejący krzew” od 3 marca w telewizji HBO

Foto: HBO

Szarobure miasto pełne szaroburych ludzi. Praga, 16 stycznia 1969 roku, pięć miesięcy po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Ktoś je kanapkę, ktoś inny kupuje gazetę, kobieta prowadzi za rękę dziecko. Młody mężczyzna niesie dwa białe kubły. Pod Muzeum Narodowym zdejmuje płaszcz, oblewa się benzyną z kubłów i zbliża zapałkę do białej koszuli. Jak płonąca pochodnia biegnie przez plac Wacława. Wśród przerażonych ludzi. Tylko jeden człowiek biegnie, by go ratować, dusi ogień własnym płaszczem. Potem stoi bezradnie obok, ma osmalone ręce. Chłopaka karetka zabiera do szpitala. Jego twarzy w „Gorejącym krzewie" nigdy nie zobaczymy z bliska. Może tylko na zdjęciach dołączanych do nekrologów i ulotek.

Zobacz galerię zdjęć

Powrót do młodości

Jan Palach był studentem filozofii. Umierał w szpitalu trzy dni. List pożegnalny, w którym żądał wolności i zniesienia cenzury, podpisał: „pochodnia numer jeden". Kilka miesięcy po upadku praskiej wiosny wśród czeskiej młodzieży narodziła się idea samospalenia na znak protestu wobec rosyjskiej okupacji. Zgłosiło się wielu ochotników. Wybrano dziesięć osób. Najlepszych. Świetnych studentów, bez problemów zdrowotnych, osobistych i rodzinnych. Takich, którym nikt nie mógł przypisać depresji ani niepoczytalności. Potem było losowanie. Palachowi przypadł numer jeden. Jego postawa wydaje się obca czeskiej kulturze, która zawsze chwaliła się swoim pragmatyzmem. Stawiała na przetrwanie, a nie romantyczne zrywy i ofiary, wolała się przystosowywać, niż buntować i płacić za ten bunt wysoką cenę.

– Po przeczytaniu scenariusza byłem poruszony uniwersalizmem i współczesnym brzmieniem tej historii. „Gorejący krzew" jest opowieścią o codziennych wyborach. Nie ma znaczenia, czy chodzi o sprzedawcę owoców z Tunezji, kobiety z Indii czy studentów z Czech – twierdzi dyrektor HBO Europe Ondrej Zach.

– To nie są bohaterowie z marmuru czy żelaza, lecz zwyczajni ludzie – dodaje Agnieszka Holland. Szukając reżysera, który nakręciłby „Gorejący krzew", trudno było dokonać lepszego wyboru. Holland pracuje po obu stronach oceanu, zrobiła wcześniej dla HBO „Strzał w serce" i odcinki seriali „Treme" czy „Prawo ulicy", ma nominacje do Oscara, jest intelektualistką rozumiejącą meandry historii, a jednocześnie świetną profesjonalistką. Film o Palachu jest dla niej doświadczeniem bardzo osobistym. Zawsze była osobą bezkompromisową, która głośno mówiła to, co myśli. Sama przeżyła rodzinną tragedię, poznała siłę reżimu i służb bezpieczeństwa. Wie, jaką wartość ma wolność i jaką cenę trzeba za nią zapłacić. A kręcąc „Gorejący krzew", wróciła do własnej młodości. W Polsce 17-letnia córka Henryka Hollanda, który zginął w 1961 roku w czasie esbeckiej rewizji w mieszkaniu, nie mogła dostać się na reżyserię w łódzkiej Filmówce. Pojechała do Pragi, żeby studiować na FAMU.

– Obce miasto, nieznana kultura, ludzie o innej mentalności – opowiadała mi kiedyś. Przeżyłam tam praską wiosnę, a potem sowiecką interwencję i „normalizację". Obserwowałam, jak kraj, który przez chwilę zachłysnął się wolnością, w ciągu kilku miesięcy stopniowo zanurzał się w coraz głębszym bagnie.

Następni po Palachu

Uważa, że to doświadczenie ją ukształtowało. Była w Polsce, gdy Palach publicznie popełnił samobójstwo. Ale rozmawiała z przyjaciółką organizującą studenckie protesty, oglądała zdjęcia z pogrzebu zrobione przez przyjaciół. Miesiąc później, gdy podobnego samospalenia dokonał inny student Jan Zajic, nikt już na to nie zareagował. Podobnie jak na kilkanaście następnych samobójstw. – Być może to nawet sprawa Palacha sprawiła, że ludzie zobaczyli cenę takich aktów i odwrócili się od nich – mówi Holland. W każdym razie wtedy widziała, jak w narodzie gaśnie potrzeba wolności, jak rozprzestrzenia się konformizm i umiera nadzieja.

– Zwyczajni ludzie nie są stworzeni do czynów heroicznych – mówi Holland. – W grudniu 1981 roku „Solidarność" miała 10 milionów członków, a na opór wobec stanu wojennego zdobyło się kilka tysięcy. Słabość i tchórzostwo są częścią ludzkiej natury. Taką refleksję znalazłam też w scenariuszu Hulika. W okresie normalizacji konformizm i strach były w Czechosłowacji ogromne. Może dlatego tak mało się o tym czasie mówiło. Dopiero nowa generacja artystów czuje potrzebę, by się z nim rozliczyć.

Stepan Hulik ma 30 lat, „Gorejący krzew" to jego pierwszy scenariusz. To tylko z pozoru serial o Palachu. W rzeczywistości o tym, co młodego człowieka u progu życia doprowadziło do desperackiego kroku i co się działo potem.

Stan wojenny czeka

To historia jego matki i brata oraz prawniczki Dagmar Bureszowej, która występowała w imieniu rodziny w procesie przeciwko Vilemowi Novemu. Czeski komunista publicznie nazwał Palacha prowokatorem. Twierdził, że student działał na zlecenie CIA.

Bureszowa toczy pasjonującą walkę o prawdę. Także dla genialnie zagranej przez Jaroslavę Pokorną matki, która straciła syna i w potwornej rozpaczy, w nekrologu pisze: „Moją jedyną pociechą jest to, że Jan poświęcił życie dla Ojczyzny, dla wolności, dla prawdy". A w tle tej opowieści jest komunistyczny kraj. Władza obawiająca się, że Palach może stać się symbolem oporu wobec reżimu. Służby bezpieczeństwa, które w 1974 roku usunęły jego grób z cmentarza w Olszanach, by nie stał się miejscem pielgrzymek. Zastraszanie rodziny Palacha, nękanie represjami Bureszowej i jej męża. Komunizm inny niż w komediach Stanisława Barei i wielu reżyserów czeskich. A jednocześnie Holland nie pozwala sobie na czarno-białe schematy, pokazuje złożoność ludzkich postaw.

– Chciałam, by młodzi widzowie zobaczyli, jak w tamtym czasie wyglądało nasze życie – mówi Holland.

Szkoda, że taki film o stanie wojennym nigdy nie powstał w Polsce.

 

 

 

Szarobure miasto pełne szaroburych ludzi. Praga, 16 stycznia 1969 roku, pięć miesięcy po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Ktoś je kanapkę, ktoś inny kupuje gazetę, kobieta prowadzi za rękę dziecko. Młody mężczyzna niesie dwa białe kubły. Pod Muzeum Narodowym zdejmuje płaszcz, oblewa się benzyną z kubłów i zbliża zapałkę do białej koszuli. Jak płonąca pochodnia biegnie przez plac Wacława. Wśród przerażonych ludzi. Tylko jeden człowiek biegnie, by go ratować, dusi ogień własnym płaszczem. Potem stoi bezradnie obok, ma osmalone ręce. Chłopaka karetka zabiera do szpitala. Jego twarzy w „Gorejącym krzewie" nigdy nie zobaczymy z bliska. Może tylko na zdjęciach dołączanych do nekrologów i ulotek.

Pozostało 87% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu