Do 25-tysięcznego miasteczka, położonego 60 km. od Poznania, 300 km. od Warszawy zjeżdżały wówczas dziesiątki tysięcy fanów muzyki i wolności z całego kraju. To najstarszy polski festiwal szeroko rozumianej muzyki rockowej i niezależnej, jego pierwsza edycja odbyła się w 1970 roku, w latach 80. miał najbardziej kontestujące, wolnościowe oblicze. Ale były i przerwy - w 1994 roku, w wyniku burd i zamieszek, został zamknięty na ponad dekadę, wracając dopiero w 2006 roku. W 2020 roku festiwal w Jarocinie obchodziłby 50. urodziny.
W 1985 roku Piotr Łazarkiewicz pojechał do Jarocina, żeby zapytać muzyków, widzów, miejscowych polityków: „co to jest przyszłość?”, a odpowiedzi złożyły się na nakręcony przez niego dokument „Fala”.
- To nie był bunt polityczny typu: precz z PZPR, z komuną, tylko po prostu młodzi buntowali się przeciw temu, co widzieli dookoła siebie: przeciwko rodzicom, szkole, bombie atomowej, szarzyźnie – wspomina Walter Chełstowski, szef festiwalu w Jarocinie w latach 80.
- Wspaniałe wspomnienia – nie kryje Robert Gawliński, występujący wtedy z zespołem Madame. - Gdyby nie było Jarocina - moja młodość byłaby inna. Czasy były podłe, ale to, co się zdarzyło w muzyce było cudowne.
- Fenomenalny czas dla rozwoju, dla uczenia się, tym bardziej, że materialna strona rzeczywistości była tak mizerna, że nie zwracaliśmy na nią uwagi - pamięta Tomek Lipiński z zespołu Tilt.
Wiele lat później powstał film Michała Wiraszko „Powracająca fala” (2018), którego autor dotarł do bohaterów „Fali”, zadając im to samo pytanie i słuchając refleksji o obecnym świecie. Przybyło lat, dystansu, niektórzy się zmienili. Takim przedstawionym w dokumencie przykładem jest przypadek Pawła Kukiza, w 1985 roku członka zespołu AYA RL który w 1985 roku mówił, że gdyby wstąpił do partii politycznej musiałby mieć określony kierunek myślenia i że tego nie chce. Po latach, gdy kręcona była „Powracająca fala” – reprezentował trzecią siłę polityczną w Polsce, a jego poglądy przeszły znaczącą ewolucję…