Dla nieprzyzwyczajonej do muzycznej improwizacji i ostrych dźwięków białej publiczności jazz był początkowo „muzyką dżungli”, zbyt zgiełkliwą, by mogła z czarnych gett trafić na salony. Ten fałszywy stereotyp przełamali wybitni afroamerykańscy artyści. Najsłynniejszym z nich był oczywiście geniusz gry na trąbce Louis Armstrong. Jednak niemniej istotny wpływ na historię jazzu mieli Duke Ellington i Ella Fitzgerald.
Ellington był jednym z najważniejszych jazzowych kompozytorów i gwiazdą ery big bandów. W jego zespole występowali znakomici saksofoniści i trębacze, m.in. Paul Gonsalves. Skomponował tysiące utworów, z których wiele stało się standardami, jak „Caravan”, „Sophisticated Lady”, „Solitude”; „Satin Doll”, „In a Sentimental Mood”.
Ellę Fitzgerald nazywano pierwszą damą jazzu. Była mistrzynią scatu, czyli śpiewu naśladującego odgłosy instrumentów dętych. Do jej największych przebojów należały m.in. „Summertime”, „How High the Moon”, „Lady Be Good”. Pod koniec lat 50. Ellington i Fitzgerald połączyli siły. Nagrali wspólnie płytę „Ella Fitzgerald Sings the Duke Ellington Songbook”, która zdobyła Grammy. Kilka lat później ukazał się ich drugi album zatytułowany „Ella at Duke’s Palace”.
Oboje odwiedzili Polskę. Fitzgerald podczas tournée po Europie w 1965 roku. Ellington sześć lat później zawitał ze swoją orkiestrą do Warszawy. W 1977 roku – trzy lata po śmierci Ellingtona – na festiwalu Jazz Jamboree w warszawskiej filharmonii odbył się koncert poświęcony jego twórczości. Ellę Fitzgerald uhonorowano w ten sam sposób 20 lat później. Jej przeboje wykonała Ewa Bem.
Dobrym uzupełnieniem tych koncertów jest pokazywany w TVP Kultura dokument „Jazz in Poland” (środa,