Niedziela. Mija kolejny tydzień mojej ekspedycji w poszukiwaniu osobników mitycznego gatunku – Celebritia sapiens. Powoli opadam z sił, robi się na przemian zimno i gorąco. Zimno, gdy Palikot leje wodę w małpki, gorąco, gdy wszystkie stacje telewizyjne wariują na punkcie plebiscytu „Telekamery 2010”.

Poniedziałek. Umieram. Ze śmiechu, bo okazuje się, że żadna telewizja nie chce transmitować telekamerowej gali. Aż tak się boją, że konkurencja zgarnie więcej statuetek, a oni to pokażą na żywo? Ale jest transmisja w Internecie – na interia.pl. Wchodzą gwiazdy, kamera stoi w kącie, a fotoreporterzy skaczą, wyją i rechoczą. Przed nimi aktorka Socha i wokalista Feel – Kupicha, gotowi spełnić każde żądanie. „E, Małgosia, tu przejdź, odwróć się, idź tam, tak było dobrze. Piotrek, powiedz coś do zdjęcia!” Kupicha mówi: „Dzień dobry, dzień dobry... Słuchajcie, to jest...”, nagle przerywa i pyta: „Dobrze?”. A pewnie, że dobrze, rewelacyjnie nawet. Przełączają się z kulisów na scenę, przez którą przepływa Otylia Jędrzejczak. Niestety, nasz „Motylek” wpada w sidła gramatyki przy deklinacji liczby 951. Szaranowicz czyta „90” jako dziewięćset, a Kurzajewski zostaje komentatorem sportowym roku, mimo że jedyna większa impreza, którą komentował, to zmagania ulizanych w teleturnieju „Kocham cię, Polsko”.

Kategorii w „Telekamerach” jest tyle, że nawet Wąchocka Telewizja Osiedlowa zdobyłaby jak nie nagrodę, to chociaż nominację. A ja wciąż się łudzę, że znajdę jednego osobnika, który powie cokolwiek błyskotliwego. Jest Doda. Najwyraźniej Einstein polskiej piosenki ma gorszy dzień, bo stać ją jedynie na opowieść o piasku za stanikiem. Nad wszystkim czuwają prowadzący: Katarzyna Pakosińska z Kabaretu Moralnego Niepokoju i aktor Robert Gonera. Próbka ich humoru: „Czym się różni, hi hi, wiolonczela od kontrabasu?”. „Kontrabas, hi hi, dłużej się pali”. Kiedy po dwóch godzinach oboje zaczynają przysypiać, znużeni własnymi pomyłkami i przejęzyczeniami, ratują się starym monologiem Stanisława Tyma i przekręcaniem tytułu „Pora relaksu”. Tym sam jest sobie winny. Odkąd został jurorem kabaretowych festiwali, prawie wszystko mu się podoba i zaklina rzeczywistość, powtarzając, że jest wielu młodych zdolnych. Może i są, tylko czemu się ukrywają?

Wtorek. Przespałem się z tematem. Wszystko bujda na resorach, nie ma czegoś takiego jak Celebritia sapiens. Są gatunki podobne: Celebritia sapię czy Celebritia szmalens, ale sapiens? Osobniki musiałyby najpierw zejść na ziemię, a to, jak twierdził Darwin, może chwilę potrwać. Na razie siedzą na drzewach i prostują się tylko do zdjęcia. ?

[link=http://blog.rp.pl/Feusette]blog.rp.pl/Feusette[/link]