Nie prowadzimy poradni – twierdzi Trinny w filmie. – Naszym zadaniem jest sprawić, żebyście znowu zaczęli się sobie podobać, bo na tym się znamy.– Możemy dokonać cudów i zmienić proporcje waszego ciała – deklaruje Susannah. – Wszystko za pomocą ubrań. Mam nadzieję, że w ten sposób odzyskacie wiarę w siebie. Wcześniej w serialu „Jak się nie ubierać” panie skutecznie doradzały, jak pozbyć się kompleksów i problemów, zmieniając garderobę.
Tym razem stoją przed znacznie trudniejszym wyzwaniem – ocalenia małżeństw przed rozpadem. W każdym z odwiedzanych domów działają według podobnego schematu – spędzają najpierw pewien czas z gospodarzami, obserwując ich wzajemne relacje. Potem małżonkowie dostają zadanie – mają ubrania, w których najchętniej widzieliby partnera. Później na zaimprowizowane przyjęcie przybywają bliscy i znajomi państwa domu, dorzucając swoje trzy grosze do opowieści o ich związku. Elementem terapii jest też rozebranie się obojga małżonków za parawanem. To dla nich trudna chwila szczerego mówienia nie tylko tym, co ich pociąga, ale także co przeszkadza u partnera.
Pierwszą wizytę Trinny i Susannah składają 34-letniej Ellie i starszemu od niej o 19 lat Lesterowi. Są małżeństwem od 16 lat. Ellie ma 180 cm wzrostu, jej mąż jest o 18 cm niższy. Ona pracuje w pobliskim domu spokojnej starości, on opiekuje się ich dwoma autystycznymi synami. Lester ubiera się niedbale, nosi rozciągnięte spodnie dresowe, fatalne sandały. Ellie czuje się zaniedbywana i coraz częściej rozmyśla o romansie...
Ich związek to zagłębie problemów, ale Trinny i Susannah wierzą, że odpowiedni strój podnoszący atrakcyjność w oczach partnera jest niezawodnym lekarstwem na wszelkie problemy.
Czy mają rację – o tym widzowie przekonają się sami. Jeszcze ciekawszy byłby powrót do bohaterów po upływie np. roku, kiedy można by się przekonać, czy terapia okazała się naprawdę skuteczna, czy też pozwoliła uciec od trudnych problemów tylko na chwilę. Ale i bez tego serial znajdzie wśród widzów wielu zwolenników.