W Szwajcarii, Belgii i stanie Oregon tzw. wspomagane samobójstwo jest legalne. Jednak tylko w Szwajcarii prawo zezwala na nie obcokrajowcom.
Istniejąca tam organizacja Dignitas tylko w 1997 roku pomogła umrzeć 700 osobom z 25 krajów. Dignitas założył 74-letni Ludwig Minelli nazywany doktorem śmierć. Jest prawnikiem specjalizującym się w prawach człowieka. Uważa, że prawo do decyzji o zakończeniu życia ma każdy. – Powinniśmy potraktować samobójstwo jako wspaniały sposób na przerwanie stanu, w którym cierpienie stało się nie do zniesienia – wyjaśnia przed kamerą.
Z jego pomocy chce skorzystać 59-letni Amerykanin Craig, profesor informatyki wykładający na uniwersytecie w Chicago. Przed pięcioma miesiącami lekarze zdiagnozowali u niego stwardnienie zanikowe boczne. To nieuleczalna choroba, jej skutkiem jest postępujący paraliż. Śmierć następuje zazwyczaj w ciągu dwóch – pięciu lat. Craig chce umrzeć teraz, gdy już jeździ na wózku inwalidzkim i oddycha wspomagany przez aparaturę.– Niknąłem w oczach i zrozumiałem, że moje ciało stało się pustą skorupą. Trzeba mnie myć i czuwać nade mną. To boli – mówi w filmie.
Ale nie jest sam. Od 38 lat żyje w szczęśliwym małżeństwie, ma dwoje dorosłych dzieci. Żona Mary, Irlandka z katolickiej rodziny, ze spokojem przyjmuje dramatyczną decyzję męża. Craig jest agnostykiem i nie pokłada – jak mówi – żadnej nadziei w życiu pozagrobowym.
Jeszcze bardziej szokującym przypadkiem w działalności Dignitasu jest małżeństwo z Kanady – Betty i George. Mają dwie córki, wnuki i 50-letni staż małżeński. Kochają się – jak twierdzą – ponad życie. Od czasu, gdy stan George’a pogorszył się po czterech zawałach, planują wspólną śmierć, choć Mary jest zupełnie zdrowa. Nie wyobraża sobie jednak życia bez męża. – Nie ma golfa, tenisa i seksu. Pozostaje dobre jedzenie i wino. Zastanawiam się, kiedy i tego mi zabronią – żali się George.