Pojechaliśmy na granicę Rosji i Kazachstanu, by nakręcić film o ludziach żyjących w okolicach zamkniętych stref wojskowych – mówi Wojciech Kasperski, reżyser filmu. – Przypadek zdecydował, że powstał zupełnie inny dokument. To nie ja znalazłem bohaterów, ale oni mnie.
Naszą uwagę zwrócił mały chłopiec. Na tle ośnieżonych gór i zapadającego zmroku zapalał i gasił zapałki. Operator włączył kamerę, by utrwalić ten moment. Po chwili z pobliskiego domu wyszła kobieta i wręczyła mi kwiatek z podziękowaniem za zainteresowanie jej synem. Następnego dnia przyszliśmy z wizytą do tej rodziny – jak się okazało pełnej mrocznych tajemnic z przeszłości, odrzuconej przez mieszkańców wioski. A tam wykluczenie jest bolesne, bo wszyscy ze sobą współpracują jak w rodzinie.
Ekipa towarzyszyła bohaterom przez pięć tygodni. Film pokazuje rodziców z kilkorgiem dzieci żyjących w skrajnej biedzie. Matka bywa agresywna, cierpi na chorobę psychiczną. Dzieci co jakiś czas zabierane są do domów dziecka. Pracami domowymi zajmuje się ojciec. Mówi, że wszystko, co się stało, jest jego winą. I dzień po dniu stara się naprawić przeszłość. Nie buntuje się przeciw losowi, ale przyjmuje go z pokorą. Cierpliwie opiekuje się rodziną, nie narzeka na beznadziejne położenie.
O powodach wykluczenia tych ludzi z wiejskiej społeczności ekipa dowiadywała się stopniowo.
– Im dłużej byliśmy razem, tym głębiej docieraliśmy do dziejów tej rodziny – przyznaje reżyser. – Okazało się, że matka uciekła kiedyś z innym mężczyzną i wróciła chora. Pewnego dnia przyniosła nam album ze zdjęciami i zaczęła opowiadać o 19-letniej córce, która się powiesiła. Ma poczucie, że zrobiła to przez nią. Byli wobec nas szczerzy do tego stopnia, że często woleliśmy wyłączyć kamerę.