Kompozytor, jak wspominają jego przyjaciele, za młodu był pełen radości – pisał muzykę dla dzieci, ale jako człowiek dorosły stał się ponury. Od początku odnosił muzyczne sukcesy. W 1936 roku Stalin zapragnął zobaczyć operę „Lady Makbet mceńskiego powiatu” na scenie. Wyszedł demonstracyjnie z przedstawienia przed III aktem, bo ponoć nie spodobał mu się temat – usprawiedliwione zgładzenie tyrana.

Następnego dnia w rządowej „Prawdzie” ukazała się miażdżąca recenzja, a Szostakowicz został oskarżony o formalizm i wydano zakaz wykonywania jego utworów. On nadal pisał jednak coraz smutniejsze symfonie, w miarę jak Stalin skazywał na śmierć kolejnych Rosjan, zapewniając jednocześnie, że w ZSRR żyje się coraz piękniej.

„Wypijmy za to, żeby nie żyło nam się jeszcze lepiej” – taki sarkastyczny toast lubił wznosić w tych czasach Szostakowicz. I pisał kolejne symfonie, w których odbijał się duch czasów terroru. Czwarta, opowiadająca o latach potwornych represji, doczekała się publicznego wykonania dopiero po śmierci Stalina.

[i]13.15 | TVP Kultura | poniedziałek[/i]