Twórcy programu „Taka miłość się nie zdarza” specjalizują się w opowiadaniu o uczuciowym życiu znanych Polaków. Najbliższy premierowy odcinek powinien przypaść do gustu nie tylko miłośniczkom romansów, ale przede wszystkim fanom talentu Jana Himilsbacha. Jest okazja poznać nieco mniej znane oblicze pisarza, scenarzysty i aktora. Sprawdzić czy stworzony przez niego w kinie wizerunek różnił się od tego, jak sam zachował się prywatnie.
Barbara i Jan poznali się wiosną 1960 roku. On był kamieniarzem z Powązek rozpoczynającym dopiero przygodę z literaturą i kinem. Ona – uporządkowaną absolwentką geografii pracującą w Głównym Urzędzie Statystycznym. Należeli do dwóch różnych światów, ale determinacja Himilsbacha sprawiła, że zostali parą.
Barbara, zwana przez Jana Basicą, nawet dziś po ponad 40 latach od pierwszych randek, uśmiecha się na wspomnienie jego zalotów. – Był uparty, kupował kwiaty – mówi. Pewnego dnia pod gmach GUS przywiózł całą orkiestrę cygańską. Po trwającym cztery lata narzeczeństwie postanowili wziąć ślub i byli razem do śmierci Jana Himilsbacha w 1988 roku. – To było życie trudne, ale też pełne niespodzianek – mówi pani Barbara.
Himilsbach, znany ze skłonności do alkoholu, kochał spotkania towarzyskie i przesiadywanie w barach. Ale przyjaciele wspominają, iż po ślubie się zdarzało, że miesiącami pracował w domu, gdzie zawsze czekały na niego obiad i czysta koszula. Jeśli zabalował, Basica potrafiła przywołać go do porządku. Podobno nie bał się nikogo poza nią. Krewki temperament i siła fizyczna żony sprawiały, że jasne było kto rządzi w ich związku. – Był jak duże dziecko – wspomina pani Barbara.
Twórcom programu udało się znakomicie połączyć fakty ze scenami z filmów, w których grał Himilsbach. W programie zobaczymy mnóstwo archiwalnych zdjęć, a największą atrakcją, poza wspomnieniami pani Barbary, są anegdoty opowiadane przez przyjaciół m.in. Janusza Głowackiego, Zbigniewa Buczkowskiego, Feriduna Erola. Janusz Zaorski wspomina moment, gdy Himilsbach pojawił się na jego ślubie. Wpił się w usta pannie młodej, po czym wręczył jej pogryziony długopis, mówiąc: „Wprawiaj się w nowym podpisie!”.