To jeden z nielicznych naszych reżyserów, którzy czego się dotkną, zamieniają w złoto.
Lubię zwłaszcza oglądać jego inscenizacje pozawarszawskie, gdzie mniej znani aktorzy grają jak anioły, a mroczne i pogmatwane teksty Gombrowicza objawiają żelazną logikę i siłę.
W warszawskim Teatrze Powszechnym znakomitych wykonawców wprawdzie nie brak, jednak ostatnimi czasy nie mieli wielu okazji, by to udowodnić. Dopiero Jan Buchwald, nowy szef Powszechnego, sprawił, że teatr zaczyna wracać do artystycznej normalności, czego przykładem są wcześniejsze rewelacyjne „Czarownice z Salem” w inscenizacji Izabelli Cywińskiej.
Śmigasiewicz to reżyser, który wie, po co wyprowadza aktorów na scenę. Aż miło patrzeć, jak precyzyjnie stwarzają wyraziste postacie, ścierając się w doskonale zakomponowanych scenach, gdzie indywidualne cechy każdego z nich zbiegają się w zespołowym graniu.
Wspaniały jest Kazimierz Kaczor w roli Hipolita, jowialnego pana domu. Ten stateczny mąż i ojciec wojennym rozkazem zostaje zobligowany do dokonania egzekucji na konspiracyjnym przywódcy, który został z nagła „przeniknięty tchórzem” i wpadłszy w ręce wroga, mógłby zasypać organizację.