Siłę przedstawienia wzmocniły na pewno ostatnie informacje o skutkach skażenia po wybuchu w Japonii. Grozę i absurd PRL przywołuje fragment kroniki filmowej z 1 maja 1986 roku, gdy kilka dni po awarii w elektrowni atomowej na Ukrainie generał Jaruzelski przemawiał do aktywu partyjnego. I sekretarz PZPR przypomina, że pierwszomajowy pochód upamiętnia ofiary amerykańskiej policji, która zdławiła robotnicze demonstracje w Chicago. Jednocześnie partia, mieniąca się robotniczą, pomimo zagrożenia promieniowaniem zdecydowała się zorganizować wielotysięczne pochody, byle tylko uzyskać efekt poparcia dla swojej polityki.
Pozostałe sekwencje spektaklu Janusza Dymka są rekonstrukcją autentycznych wydarzeń. Ich głównym bohaterem jest profesor Zbigniew Jaworowski (Zbigniew Zamachowski) pracujący w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie. Dysponując informacjami o promieniowaniu wiele tysięcy razy przekraczającym normy, próbował poinformować o tym swoich przełożonych, by rząd niezwłocznie uruchomił program ratowniczy dla kraju. Wszystkim dzieciom oraz kobietom w ciąży groziła bowiem choroba nowotworowa. Oczami Jaworskiego obserwujemy przerażenie wysokich urzędników, którzy chowają głowę w piasek, bojąc się przekazać złe wieści o katastrofie w bratnim Związku Radzieckim.
Spektakl jest wielowątkowy. Śledzimy dni grozy, kiedy nie było oficjalnych informacji o przyczynach promieniowania – z perspektywy ciężarnej kobiety, przerażonej oczekiwaniem na opóźniający się poród. Korespondenci PAP w Moskwie starają się zdobyć jakiekolwiek informacje, walcząc ze strachem o własne posady i z rosyjską blokadą informacyjną.
Najbardziej dramatyczny jest wątek drużyny Ryszarda Szurkowskiego. Władze związku kolarskiego nie wahały się użyć gróźb i szantażu, byle tylko zmusić sportowców do udziału w zawodach zaplanowanych w Kijowie, nieopodal miejsca katastrofy.
Próby manipulowania opinią publiczną przez generała Floriana Siwickiego i wicepremiera Zbigniewa Szałajdę dziś mogą wywoływać uśmiech. W czasach, gdy za politykę informacyjną odpowiadał Jerzy Urban – nie było wesoło.