„Zwiastowanie" Paula Claudela, francuskiego poety i dramaturga, to rodzaj misterium, poruszająca historia młodej kobiety, która, wsłuchując się w głos Boga, rezygnuje z rodziny i decyduje się na życie pełne cierpienia i wyrzeczeń. Utwór, który wystawił w Teatrze Polskim ceniony estoński reżyser Lembit Peterson, miał – jak sądził – stanowić ważny głos w dyskusji na temat laicyzującej się Europy. Ukazać świat, w którym profanum i sacrum wzajemnie się przenikają. Przybliżyć obraz człowieka zmagającego się z tajemnicą wiary, cierpienia, a także przebaczenia i miłości.
Szlachetne przesłanie sztuki, znakomicie korespondujące z przeżywanym właśnie przez katolików okresem Wielkiego Postu, zostało jednak pogrzebane w realizacji przedsięwzięcia. Estońskiego reżysera najwyraźniej zawiódł słuch. Tłumaczenie Marii Cichoń brzmi miejscami archaicznie. Trudna do zniesienia jest zwłaszcza pierwsza rozmowa dotkniętego trądem Piotra z Craon (Dominik Łoś) z pełną ufności i miłości Wioleną (Lidia Sadowa). Łoś ma do wygłoszenia olbrzymie partie tekstu, które wymagają skrótu. Inaczej brzmią jak filozoficzne manifesty, a nie dialog z kochającą kobietą.
Na tym spektaklu potknęli się nawet uznani artyści, choćby Jerzy Schejbal. Chcąc uniknąć patosu i ożywić postać ojca głównej bohaterki, zdecydował się zagrać z dystansem. Efekt jest taki, że kiedy pan Vercors opuszcza dom i żonę, mamy wrażenie, że znalazł sobie atrakcyjniejszą i młodszą kobietę, a on po prostu... wyrusza na pielgrzymkę.
W całej opowieści najciekawiej wypadła Lidia Sadowa. Aktorka, która ma już za sobą bardzo udaną rolę bliźniąt z „Wieczora Trzech Króli", zagrała postać Wioleny z wielkim wyczuciem. Nie ma w niej patosu ani infantylizmu. Jej bohaterka jest dziewczyną o wielkiej wrażliwości i skromności. Los wyznaczony przez Stwórcę przyjmuje z pokorą.