Gra pan w Syrenie dopiero 3 lata. Odnalazł się pan wśród aktorów, repertuaru i publiczności?
Oczywiście. Zaprosił mnie Wojciech Malajkat – tutaj dostałem pierwszy w karierze teatralny etat. Gram role, którymi mogę podważyć swój wizerunek sympatycznego chłopaka zapamiętany przez widzów telenoweli „Złotopolscy". W „Skazanych na Shawshank" wystąpiłem jako czarny charakter – dwulicowy naczelnik więzienia. Udaje pobożnego i uduchowionego, ale zdolny jest do najgorszych okrucieństw. Natomiast w „Plotce" wcielam się w skomplikowaną postać homofoba Santiniego, człowieka zarazem odpychającego, zabawnego i tragicznego. Nienawidzi tego, co obce i inne, ale w końcu przechodzi przemianę. Takie role to wyzwanie dla aktora. Podoba mi się, że przedstawienia w Syrenie są coraz bardziej ambitne. Występując w „Łupie", czyli jednym z moich pierwszych spektakli na tej scenie, czułem, że zmieniamy przyzwyczajenia publiczności. Zaproponowaliśmy czarną komedię zamiast farsy. To się spodobało. Dzięki Syrenie mogę się zmierzyć z różnorod- nym repertuarem i pokazać się nie tylko jako aktor, ale też wokalista. W „Piosenkach Taty Kazika" z zespołem Teatru Syrena śpiewam świetne utwory Stanisława Staszewskiego, m.in. słynną „Mariannę" i „Bal kreślarzy".
A kogo gra pan w spektaklu „Trójka do potęgi" stworzonym na 50-lecie radiowej Trójki?
Jednego z trzech socjologów, którzy postanawiają założyć biuro matrymonialne kojarzące Polaków z imigrantami, marzącymi o obywatelstwie unijnym. Świetnie się bawię w tej kryminalnej komedii i mogę występować z wielkimi artystami, gościnnie pojawiającymi się w spektaklu.
rozmawiał j.b-s.