— W patrzeniu na Rosję posługujemy się wciąż bardzo utartymi schematami. Próbujemy znaleźć klucz, a naprawdę korzystamy ze starych, mocno zardzewiałych wytrychów — uważa Janusz Opryński, reżyser, szef Teatru Provisorium, dyrektor lubelskiego festiwalu.
Szukanie kluczy, a nie wytrychów okazało się celnym posunięciem. Oprócz spektakli pojawiły się ciekawe wystawy, koncerty, wykłady, seanse filmowe. Niektórych uczestników czterodniowej imprezy zdziwił fakt, że w przeciwieństwie do polityków artyści Rosji mówiąc o swej teraźniejszości wyzbywają się podniosłego tonu. Są w tych wypowiedziach uśmiech, ironia, a czasem zdecydowany bunt i całkowita negacja.
W tym ostatnim tonie wypowiada się z pewnością Siergiej Sznurow, najbardziej rozpoznawalna postać sceny alternatywnej Rosji. Popularny „Sznur” założyciel i lider głośnej grupy Leningrad ma nie tylko w Rosji ogromne rzesze fanów. Jego dekadenckie, nie stroniące od wulgaryzmów teksty odbierane są jako gorzki komentarz do rzeczywistości. Twórczość „Sznura” otwierała i zamykała tegoroczną imprezę. Na początku utwory zaprezentowane były w wykonaniu Mariusza Kiliana i Tomasza Marsa; zaś w ostatnim dniu wystąpił Sznurow wraz z nowopowołaną grupą Rubi. Koncert, przyjęty został owacyjnie przez festiwalową publiczność.
Oferował bowiem dużą dawkę ostrej, energetycznej muzyki, łączącej elementy rocka, ska i punku - od pierwszych taktów wciągającej w szaleńczy wir. Już po kilkunastu minutach występów Sznura i grupy Rubl miałem wrażenie, że sala lubelskiego Centrum Kultury eksploduje.
Duże poczucie humoru i autoironię zaprezentowała grupa plastyczna Niebieskie Nosy. Duet z Nowosybirska w swojej akcji plastycznej postanowił zakpić z polsko rosyjskich wzajemnych uprzedzeń, podworować z zakorzenionych fobii. Na plakacie festiwalu umieścił dwie nagie, zaciekle walczące kobiety. Tłustą Rosjankę i szczupłą Polkę.